Nałogiem i pomyłką jest postrzeganie świata jako zlepka materii.

środa, 10 kwietnia 2013

Przemyślenia mola książkowego.



Każdy z nas ma swoją odskocznię od kieratu codzienności. Dla jednego jest to film, dla innego muzyka lub też hobby, któremu poświęca wolną chwilę. Dla mnie jest to książka. Jestem niepoprawnym molem książkowym. Ewidentnie i na amen. Literatura, bawi mnie, czasem zachwyca, bywa że nuży, ale jest jak stary, dobry przyjaciel, na którym można polegać, wesprzeć się, który daje wytchnienie w chaosie życiowych zawirowań i pozwala spojrzeć obiektywniej na pewne rzeczy. Bywało, że czytałam po kilka książek na raz. Przy czym jedną w kuchni w trakcie jedzenia i pichcenia tegoż, inną w pokoju,  a kolejną w wc :P. Ot chorobliwy nałóg. W każdym razie wolę ten niż inny, po mimo że też szkodliwy ;) Za dzieciaka czytając pod kołdrą i z latarką uszkodziłam sobie wzrok, ale co wyczytałam, to moje :)

Bardzo mnie cieszy, że syn jest zapalonym "czytaczem". Nie zachęcany specjalnie sam zaczął, zapewne widząc niemal codziennie matkę z nosem w lekturze.  Zapytał kiedyś po co czytać, jak można obejrzeć film. Odpowiedziałam mu, że film jest dziełem skończonym jednego twórcy. Jak namalowany obraz. Czytając książkę malujemy swój własny obraz. Dowolnie tak jak tylko chcemy, jak podpowiada nam wyobraźnia. Bez narzucania nam cudzej wizji malowidła. W efekcie wyczytał swoją i moją biblioteczkę i drze się o więcej :)
Dzieciak w swoim roczniku jest ewenementem, co mnie nie dziwi, ale zasmuca. I nie chodzi, o to, że większość jego rówieśników woli siedzieć przed kompem - ja i mój syn też pasjami lubimy - ale o to, że na wszystko można znaleźć czas i  miejsce. Wystarczy odrobina dobrej woli. Dotyczy to nie tylko lektury, ale życia codziennego w całokształcie. Tymczasem większość czasu i energii spalamy na miotanie się w miedzy pracą, domem rodzinnym, po drodze angażując się w sprawy, które zupełnie nas i naszych najbliższych nie dotyczą. Na więcej w obecnych warunkach społeczno - gospodarczych nie mamy czasu, a jak mamy to się już nie chce, bo się pod drodze zapał wypali. Poza tym w medialnym zgiełku, gdzie jesteśmy bombardowani  informacją, obrazem i przekazem już gotowym i uformowanym pod określonego odbiorcę nie ma miejsca na własną wyobraźnię, refleksje i odbiór  indywidualny tej rzeczywistości. Z dnia na dzień zaczynamy żyć zrobotyzowanym życiem, ze zunifikowanym dzięki mediom myśleniem, skrojonym na walkę o przetrwanie - dzięki sytuacji ekonomicznej  dosłownie - jak i utrzymaniem tej machiny w ciągłym ruchu. Ciągnąc ten zaprzęg wraz z tłumem pozostałych w wyścigu szczurków zapominamy, że w watasze też jest czas i miejsce na indywidualność, odpoczynek i odrobinę świętego spokoju, a każdy z nas  jest wyjątkowym człowiekiem, który nie zasługuje by traktować go jak stadnego barana. Bez względu na to, czy lubi czytać czy nie.

Pozdrawiam


5 komentarzy:

  1. Cześć, to ja - od hektarów i zwierzaków - rozmawiałam z Tobą na blogu NMŻ, mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że tu Cię odnalazłam, ale tam - raz, że trudno jest już odnajdywać wpisy, a dwa - że nie jest to najlepsze miejsce na pogaduchy. Wczoraj była piękna pogoda, niemal letnia, więc od rana pognałam obrabiać hektary :-) Tak naprawdę, to jest niecały hektar marnej ziemi, ale coś tam rośnie, a ja od dziecka uwielbiam patrzeć, jak kiełkuje i rośnie i za każdym razem zdumiewam się cudem życia :-) Przedziwne, że tu się znalazłam - tak, jak pisałaś, zawsze rozbierałam każde zdarzenie na czynniki pierwsze, kalkulowałam ryzyko każdej nowej sposobności, a tu - poszłam całkowicie na intuicję i wychodzi mi, że to było optymalne rozwiązanie, inaczej byłabym ugotowana. Mój TŻ też wielką wagę przywiązywał do intuicji, on też parł do wyprowadzki, bez sensu, bo od urodzenia mieszkał w Warszawie, nie cierpiał wyjazdów i nawet na wakacje nie jeździł. Ale w tym domu zakochaliśmy się od razu, a tym bardziej bez sensu, że już było wiadomo, że jest śmiertelnie chory. Może chcieliśmy wykiwać kostuchę, albo chociaż wyrwać jej trochę życia no i to się udało. Umarł bardzo spokojnie, we śnie - na serce, miał 57 lat. Ja postanowiłam tu zostać, wyremontowałam dom i teraz wzięłam się za ogród. Póki żył, siałam warzywa, pasjami kupowaliśmy różne rośliny, po Jego śmierci zapał do grzebania w ziemi mi zdechł, zresztą była masa innych spraw no i musiałam zrobić jakieś podsumowanie życia, żeby ustalić, co dalej. My oboje byliśmy dziwakami - z tych, co pieniądze uważają za użyteczne, ale jak ich nie ma, to trudno. Wybraliśmy "być", a nie "mieć". Ja DDA/DDD, on DDD (dorosłe dziecko z rodziny dysfunkcyjnej). U niego w domu nie było alkoholu, ale była pustka emocjonalna - dlatego on też uwielbiał zwierzaki, on mnie namówił na pierwszego kota, a potem jakoś poszło, uzbierała się gromadka uratowanych od śmierci, chorych, przerażonych ogonów, które leczyliśmy i chcieliśmy choć im zapewnić koci raj, a w zamian one dawały nam - a teraz mnie - masę radości, choć z tego powodu bywa, że moim jedynym posiłkiem jest mleko z chlebem :-) Ale mleko jest tłuste, od krowy sąsiadów, która się pasie na części moich hektarów, może je trochę użyźni :-) Naprawdę mam na imię Anna, w Sieci - różnie, zależnie od fantazji :-)
    Ciekawe, ja też uwielbiam czytać, w czasie dobrej passy zawodowej wydawałam majątek na różne książki, z założeniem, że nic nie trwa wiecznie, a w razie kryzysu będę mieć co czytać na emeryturze :-) Teraz mi trochę przygasł entuzjazm do czytania, pochłonęło mnie życie prawdziwe, bolesne, trudne - w książkach nie znalazłam recept, jak z tego wybrnąć, ano, trzeba grać w życiu bez suflera, jak w starej piosence śpiewanej przez Magdę Umer. Często jej słucham, czerpię z niej siłę, kiedy przychodzą gorsze momenty i staram się wierzyć, że "jeszcze w zielone gramy" i że ta droga jeszcze nie prowadzi w przepaść. No dobra, rozpisałam się, a wcale nie wiem, czy chcesz czytać, więc serdecznie Cię pozdrawiam, nie chciałam zostawiać Twojego posta bez odpowiedzi :-)
    Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda Umer z rodziny żydo-komuchów, którzy mordowali Polaków.

      Usuń
  2. Boski nick ;)
    Zupełnie nie wiem czy z LOTRO czy HP heh ;)
    Napisałam epistoł na MŻ a, ale się nie dziwię, że nie napisałaś. Mnie też już było durnie tak spamować ;)
    Pisz jak coś na meila co tu dostępny :) Zaraz Twój spróbuje odszukać ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. byka z pośpiechu w mejlu strzeliłam własnym wiec osunęłam :)
    mohylek@gmail.com
    Dam Ci skypa na mejla, tam będzie kameralniej :)

    OdpowiedzUsuń