Nałogiem i pomyłką jest postrzeganie świata jako zlepka materii.

poniedziałek, 27 maja 2013

Marsz szmat - Nowy wspaniały świat....



Coraz częściej nie rozumiem kobiet pomimo, a może dlatego, że nią jestem. Stwierdzenie jest stricte retoryczne i odnosi do osobistego postrzegania współczesnych  przedstawicielek mojej płci. Co nie oznacza, że nie  pokrywa się z poglądem mniej lub bardziej znajomych mi pań, a dotyczy tzw ” feminizmu”  jaki poczynań kobiet na tej niwie. Wkrótce wyjaśnię skąd cudzysłów.

Jednym  z takich działań był niedawny marsz szmat, którego pomysł narodził się w Kanadzie i wkrótce przeniósł na europejski i warszawski grunt.  Idee z gruntu słuszne ubrano, choć słuszniejsze było by stwierdzenie rozebrano na forum publicznym w sposób co najmniej niesmaczny – i nie jest to zdegustowanie wynikające  z udziału w marszu pań i panów mających najwyraźniej pociąg do ekshibicjonizmu i pseudo erotycznych przebieranek – a fakt, że mnie jako kobietę razi taka forma jak i tytuł przekazu. Panie walcząc o nieuprzedmiotowienie kobiet nie tylko je uprzedmiotowiają, ale i sprowadzają  do poziomu rynsztoka. Przykro mi, ale żaden mężczyzna  gwałciciel czy inny dewiant  nie wychwyci pokręconych niuansów protestu. Goła, lub prawie goła baba pozostanie gołą babą, szmatą, dziwką i seksualną zabawką. Równie dobrze – jak słusznie zauważyła moja koleżanka - wszystkie te maszerujące roznegliżowane „ damy „ mogły by się zamknąć w klatce z gorylem licząc, że będzie trzymał łapy przy sobie. Efekt będzie ten sam. Gwałtów nie ubędzie, a szacunek do kobiet będzie jeszcze mniejszy. Wzrosną za to refleksje nad  postępująca głupotą. Bo żadna ludzka istota – nie tylko kobieta – posiadająca rozum i choć by szczątkowy szacunek do siebie jak i swojego ciała, nie będzie uskuteczniać kampanii o zachowanie nietykalności cielesnej, poważanie i szacunek szafując jego brakiem wobec własnej osoby, płci jak i powagi problemu, przeciw któremu sprzeciw uskutecznia. Jednym słowem panie feministki strzelają sobie w stopę. Nie pierwszy raz i zapewne nie ostatni.
Wracając do cudzysłowu w definicji feminizmu, popełniłam go celowo i  z premedytacją, ponieważ uważam, że to co prezentują niektóre panie po tym szyldem, z feminizmem nie ma nic wspólnego. To co zapoczątkowały w słusznej sprawie dawno temu sufrażystki uległo całkowitej deformacji, odwróceniu, odhumanizowaniu i sprowadziło kobietę nie tylko do roli robota wieloczynnościowego - dom, dziecko praca, mąż - ale i pozbawiło wolności wyboru w decydowaniu o własnym życiu. O tym czy chce się pracować zawodowo, czy zajmować domem. Bo feminizm to nie walka z męskim światem, szklanymi sufitami, ale wolna wola w decydowaniu o sobie samej i tworzenie swojego indywidualnego świata. Tymczasem tego tu nie ma. Kobiety wpadły z przysłowiowego deszczu pod rynnę. Postępująca industrializacja, wojny światowe jak i warunki ekonomiczne, bytowe sprawiły, że kobiety nie tylko zastąpiły mężczyzn w często męskich zawodach - co nie jest nieprawidłowe, jeśli daje kobiecie satysfakcję - ale sprawiało poniekąd, że męskie pokolenie obecnych trzydziesto - i dwudziestoparolatków gnije na garnuszku nomen omen mamusi, bo nie ma dla nich miejsc pracy, albo się rozleniwiło i zapija robaka. Tudzież niczym wyżej wymieniony goryl ulega instynktom stosując przemoc wobec kobiet, zapominając, że matka która go urodziła i karmi też kobieta :P
Bardzo mnie interesuje, czy ktokolwiek zadał sobie trud, by przeprowadzić wśród kobiet badania na okoliczność wyboru między pracą zawodową, a opieką nad domem zakładając, że pobory małżonka, czy partnera takiej kobiety zapewnią odpowiednią stopę życiową, bez łamania sobie palców jak przetrwać do pierwszego, a organem wykonawczym projektu była by instytucja obiektywna, czyli nie zaangażowana :P  Przypuszczam, że panie "feministki" bardzo by się zdziwiły wynikami. Wiele z nas wbrew telewizyjnym laurkom nad kobietami robotami wielofunkcyjnymi - takie kobiety nie istnieją - marzy o byciu kurą domową. Dosłownie. Gdzie bez pośpiechu i nerwowości ma się czas dla dzieci i z przyjemnością popichci w kuchni. Bez jedzenia na wynos, obiadów w szkole i harówy obojga  partnerów na śmieciowych etatach. Za to spełniających się w hobby. Zapewniam, że wiele kobiet ma lepsze zajęcie niż siedzenie przed tv i bezrefleksyjne trawienie serwowanej tam papki.Tymczasem dla usprawiedliwienia stanu mentalnie odhumanizowanych automatów  serwuje nam się w mediach wspomnianego cyborga z peanami pochwalnymi nad jego wielofunkcyjnością, mającymi wprawić przeciętną Kowalską w poczucie winy, że ona tak nie umie. Tyle tylko, że ona nie musi umieć. Nawet nie musi chcieć umieć.To jest wolna wola i wolność wyboru. I to nam, kobietom zabiera się pod płaszczykiem pseudo feminizmu. Pośród lasujących, tendencyjnych, dętych telewizyjnych banałów lansujących nie feminizm, nie humanizm, ale nowy wspaniały świat rodem z Huxley'a.


Pozdrawiam.

2 komentarze:

  1. Brawo! Trafiłaś w samo sedno!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, po prostu jako człowiek, kobieta nie zagdzam się na to, żeby ktoś mi mówił co dla mnie najlepsze i jak powinnam żyć. Raz, że to zwyczajny brak szacunku dla wolnej woli, dwa to moje życie i chce je przeżyć po swojemu. Bez względu czy się to faministkom podoba czy nie.

    OdpowiedzUsuń