Nałogiem i pomyłką jest postrzeganie świata jako zlepka materii.

środa, 5 listopada 2014

Migawki - Łapą po łapkach.




Jak co dzień kobieta wchodząc do pracy przywitała się głośnym "dzień dobry" z bananem na twarzy od ucha do ucha. Szefowa rzuciwszy okiem znad komputera stwierdziła kwaśno:
- Znów ma pani nowe ciuchy, a mówi, że nie ma pieniędzy.
- Dostałam od koleżanki, to chyba nie grzech? Dała mi jeszcze bluzkę i buty - dodała  trochę złośliwie, bo uwaga o ciuchach nie była po raz pierwszy, a szefowej marzyła się najwyraźniej pracownica w worze pokutnym.
Pracodawczyni nie skomentowała wsadziwszy ponownie nos w monitor, by kontynuować oglądanie serialu, tymczasem pracownica poszła do socjalnego przebrać się. Za chwilę słyszy:
- Znów nie wyświetla strony. O i na pocztę nie loguje, a internet jest !
Pracownica wyszła nie przebrawszy się jeszcze do końca i tłumaczy, co i jak. Podchodzi mówiąc:
- Da mi pani myszkę, to naprawię.
- Zostawi to pani - krzyczy tamta, uderzając pracownicę po wyciągniętej dłoni i odpychając od biurka.
Pracownica uśmiechając się pod nosem ironicznie wyszła bez słowa z pomieszczenia.


PS. Wybaczcie absencje. W zeszłym tygodniu walczyłam z programem komputerowym, który zepsułam byłam i naprawiłam cudem chyba, sama ;) W tym mam kursy pracownicze z nomen omen systemów informatycznych ;)













Pozdrawiam.



27 komentarzy:

  1. Żywcem przeniosłaś mnie tym wpisem do przełomu lat 80/90' ub.w. Wtedy w niektórych firmach podstawą funkcjonowania był sprawny komputer, który pozwalał ogarnąć firmę głównie pod kątem finansowym i logistycznym. Wszystko się zgadza z jedną MAŁĄ zmianą. Bo w tamtych czasach to kierownicy i dyrektorzy dostawali po łapach za dotykanie komputera. Z reguły w firmie było kilku pracowników, którzy potrafili włączyć tego "diabła", i jak Bóg dał - a soft i hardware pozwolił - i komputer "odpalił" (czasem dosłownie) to dawało się coś tam na nim zarejestrować, albo odczytać. Jak nie, to wołano informatyka. Te czasy się skończyły, gdy weszły procki xxx383 i pojawił się Windows. Wtedy ludzkość ponownie zeszła do poziomu pisma obrazkowego, gdzie tkwimy do dzisiaj.


    Andrzej Rawicz (Anzai)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha wtedy się chyba w DOS -ie pracowało. Pamiętam to cholerstwo i siermiężny internet ;) Z jednej strony ten postęp dobry, z drugiej faktycznie potrafi uwstecznić. Złotego środka nikt jeszcze nie wymyślił ;)

      Usuń
    2. Być może Cię to zdziwi, ale na DOSi-e pracują do tej pory wszystkie komputery tego świata (poza spec. znaczenia, które nie wymagają obsługi z klawiatury). Windows, Linux, itp. to tylko nakładki systemowe. W DOS-ie, tym sprzed 1995 r. także można było sobie utworzyć okienka i klikać je (np. "enterem", czy "run"), zamiast wypisywać litanie komend dosowskich.
      Co do strony psychologicznej Twojego postu (bardzo trafna obserwacja), to masz rację. Sam się zastanawiałem dlaczego panie są tak wrogo do siebie nastawione, a mężczyźni tylko wtedy, gdy chodzi o doraźną korzyść? Mam nawet teorię, ale wymaga ona uzasadnienia co najmniej w formie pracy dyplomowej. ;)

      Usuń
    3. No ja ten DOS z ltaniami pamiętam własnie. Chwilę na tym pracowałam. Potem na długo nie miałam z paragramami informatycznymi w pracach moich do czynienia. Teraz na medycznym pracuje i tyle mojej znajomości ;) No w domu jeszcze jak muszę to naprawiam - człek się uczy na tym co zepsuje ;), systemik stawiam itp, ale nie przepadam za tym ;)
      Co do braku współpracy między paniami, to chętnie usłyszę twoje teorię w jakieś skróconej wersji :) Dodam, że ja się mogę jedynie domyślać, bo nie należę do tej grupy co szefowa z postu ;)

      Usuń
    4. Generalna różnica, moim zdaniem, polega na tym, że faceci próbują poznać temat od środka, nie bardzo zwracając uwagi na wynik. Natomiast panie interesuje głównie skutek, przy czym zupełnie nie zawracają sobie głowy tym "jak to działa". W konsekwencji panie osiągają lepszą wydajność pracy, są bardziej sumienne, i rzetelne, a faceci to wzajemnie popierające się nygusy. To zauważyłem w sektorach pracy technicznej wymagających znajomości nauk ścisłych. W tych "humanistycznych" jest odwrotnie.
      Popieram też to co napisała Czarownica z Bagien ... dużo zależy od środowiska, i samych ludzi.

      Usuń
  2. Kiedyś pracowałam z kolegą (nauczycielem historii), który jako jedyny głośno mówił, że mamy ładne bluzki, spódniczki, torebki czy buty. Żadna koleżanka nigdy nie powiedziała, że coś jej się podoba w naszym ubiorze. Przecież ubieramy się nie dla mężczyzn, a dla koleżanek, które mogłyby choć pochwalić nasz ubiór. Nasi dyrektorzy nigdy nie interesowali się strojem pracowników, chyba, że byłby zbyt frywolny;), ale nauczycielkom się to nie zdarzało.
    Szefowa, o której napisałaś w poście, to osoba małostkowa i zawistna.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobietą jestem, ale zupełnie nie rozumiem tego braku entuzjazmu kobiet wobec innych kobiet, bo sama nie mam problemu z komplementowaniem koleżanek.
      A od ludzi pokroju szefowej z postu staram się trzymać z daleka :)

      Usuń
  3. Nie znoszę takich zawistnych ludzi. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też i unikam jak ognia, choć czasami zwyczajnie się nie da.

      Usuń
  4. Przeczytaj : http://www.tvp.info/16628016/chcesz-zbierac-winogrona-u-stinga-to-kosztuje-slona-cena-za-slodka-przyjemnosc

    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie stać mnie na taki relaks ;)
      Cwany ten Sting generalnie :P

      Usuń
  5. Jak to jest? Pnący się w górę mężczyźni mają swoich mentorów, którzy przekazują im swoją wiedzę, władzę jako następcy... Natomiast, szefowe rzadko kiedy, rzekłabym prawie wcale, nie biorą pod swoje skrzydła kobiet. Generalizuje? Niestety, chciałabym. Takie zjawisko potwierdzają liczne światowe badania. Dlaczego? Hm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda co piszesz i powszechne zjawisko. Mężczyźni potrafią szanować siebie na wzajem, doceniać. Natomiast zbyt wiele kobiet utopiło by siebie na wzajem w łyżce wody. Nie pojmuję i żałuję. A badania odpowiadają na pytanie dlaczego?

      Usuń
    2. Te opracowania, które kiedyś sobie tak czytałam, mówiły wprost, że jak już kobieta (mówimy o statystycznej większości) "dorwie się", "dodrapie" do władzy (czytaj: bardzo wysokiego stanowiska, trudno osiągalnego nawet dla mężczyzn), nie bacząc na "szklane sufity", "szklane ruchome schody" itp. to po prostu boi się konkurencji ze strony kobiet. Ja, ja mam!!! Nikt więcej. Ja - jedyna kobieta. Mnie się udało. Takie jest jej niby myślenie.:) I jeżeli może, to jako podwładnych, współpracowników dobiera sobie płeć męską :)

      Usuń
  6. Babsztyl z kompleksami , musi sie wyżyć i tyle. PMS lub klimakterium

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak, ale mogła by mieć na tyle nawet nie klasy, ale siły woli by panować nad emocjami, a nie zachowywać się jak obrażona pięciolatka.

      Usuń
    2. Nie lubię tego słowa ale to zwykłe prostactwo

      Usuń
  7. Nie ma to, jak zazdrosna szefowa mieszająca sprawy służbowe z uwagami dotyczącymi spraw prywatnych:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To istne przekleństwo jest. Tylko zmiana pracy ratuje.

      Usuń
  8. Unikam ludzi zrzędzących, zawistnych, złośliwych, wiecznie nie zadowolonych itd. Ale w środowisku kobiet, znaleść taką osobę nie jest trudno. Pozytywnie pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam nową buzię ;) i równie pozytywnie pozdrawiam.
      Też unikam, jak ognia.

      Usuń
  9. Nie mam pojęcia o czym tu piszecie. W moim środowisku żadna z koleżanek nie ma problemu ze skomplementowaniem drugiej, jeśli ma coś nowego, albo ładnie wygląda, bo np. zmieniła fryzurę na ciekawszą. To nie jest prawda, że baby, to zawistnice, a faceci to tak się nawzajem wspierają. Znam zupełnie odwrotne sytuacje. Jak wszędzie - bywa różnie i to naprawdę nie zależy od płci, tylko od klasy danego środowiska. Czasem znajdzie się czarna owca i w najlepszym towarzystwie, ale to nie jest reguła. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja generalnie pomijając niechlubne wyjątki, z którymi kontaktów nie staram się utrzymywać, też nie mam takich znajomych wśród kobiet. Szkoda czasu i energii.

      Usuń
  10. Najbardziej zawistną i szczerą osoba dla kobiety - może być tylko druga kobieta, niestety! (Ale mi sie rymem palnęło) Lubie na złość robic takim zawistnym jędzom, na szczęście są też na świwecie fajne i życzliwe kobiwetki. I takimi staram sie otaczać, jednak niestety, nie zawsze mamy wpływ na to kim sie otaczamy (patrz: szefowa) buziole! a ty się ubiweraj jeszcze piekniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wypadku jak wyżej, ciężko przed taką baba uciec. Dodatkowo ten typ tak ma, że nie umie się cieszyć niczym. Wszystko jest źle i do bani i winni są temu wszyscy na około, a nie podejście do życia takiego zawistnika.

      Usuń
  11. jak to się mówi - szanuj szefa swego, bo możesz mieć gorszego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tia... tyle że to powinno działać w obie strony :P Znaczy, szef musi zasłużyć :P

      Usuń