niedziela, 27 kwietnia 2014
" Bo kobieta bez mężczyzny jest jak ryba bez roweru ".... II
Alicja z ledwością hamując wściekłość stanęła w progu pokoju, by bronić niczym lwica dostępu do dóbr doczesnych w nim zgromadzonych. Była ósma rano. Wielki niczym plażowa piłka, ciążowy brzuch dodatkowo odgradzał ją i dobytek od trzech dresiarzy. Jeden jako żywo przypominał jej krasnala, łatwiej by go było przeskoczyć niż obejść. Kufę miał natomiast zupełnie nie po krasnoludowemu tępą i wredną jak bulterier, choć porównanie to wypadło bardzo na niekorzyść psa. Wyglądała przy tym niemal jota w jotę jak orkowa gęba Garrosha, króla na Orgimmarze. Równie szpetna i nieskalana myśleniem. Drugi, był natomiast chudy i długi niczym przecinak. Szczurza gęba, kaprawe przekrwione oczka i mocno zaczerwieniony niczym sztandar armii radzieckiej nos, niezbicie wskazywały nie tylko na niecność charakteru, ale i zamiłowanie do trunków wszelakich. Najpewniej podłej proweniencji. Trzeci natomiast musiał być szefem pozostałej dwójki. Nie nosił gustownych ortalionowych dresików z imitacją pasków marki wiadomej, ani bucików w podobnym stylu. Całkiem niebrzydki nawet był, taką chłopięcą urodą rudego, piegowatego urwisa. Tylko zimne zielone ślepia i zaciśnięte w cienką linię usta - szefowa Alicji mawiała, że takie usta mają ludzie podli - psuły w całokształcie niezłą fizys.
- Jest mąż? Po dług przyszliśmy! - odezwał się kafarowaty kurdupel, gdy tymczasem Rudy bezczelnie patrzył się na ogromny, ciążowy biust Alicji.
- W drugim pokoju. Kaca leczy - Alicja zasłoniła dekolt połami szlafroka krzyczą jednocześnie w stronę pokoju - Wstawaj to do ciebie! To chyba te łajzy, o których mówiłeś, że cię ścigają za długi.
Odwróciła się do dresiarzy. Miała dość. Małżonek nie tylko nie wylewał za kołnierz, ale przegrywał na bimbołach więcej niż zarobił. No prawie. Jak każdy hazardzista czekał na ten jedyny dzień, w którym rozbije bank i odkuje się. Tyle, że dzień taki nie nadchodził, a długi rosły, bo dresy liczyły podwójnie, jak rasowy lichwiarz.
Chudy z gębą zawodowego alkoholika zalukał nad głową Alicji do pokoju.
- Szefie, tu tylko tv i szmelcowty komputer jest. Telewizor by się od biedy nadał. A na półkach sama makulatura. Cała ściana prawie. Gówno warte, że też ludzie na takie duperele kasę wydają - spojrzał na Alicję jak by nierówno pod sufitem miała.
- O Normana Davisa pani ma ! - Rudy przepchnął się do pokoju w stronę książek - Pisze całkiem przywozicie, ale z Powstaniem przesadził. O i Lema, Dicka i Strugackich.
Alicję zatkało. Zamrugała parę razy, co by ukryć nagłe zdziwienie i związany z nim wytrzeszcz. Dwaj kompanii bossa nie zdążyli. Trwali chwilę z głupkowato otwartymi ustami.
- Szefie - wybełkotał niski i pakowny, to co bierzemy telewizor ?
Dobrze, że do łazienki po pralkę się nie rwali. Alicję szlak trafił. Tym bardziej, że skacowany małżonek nawet nie raczył podnieść zwłok. Patrząc na karypla, który głowę miał na wysokości jej piersi wycedziła.
- Chyba śnisz! Nabrała powietrza. Adrenalina zrobiła swoje i rozdarła się tak, jak tylko ona potrafiła - Wypierdalać mi stąd ! Nic nie zabierzecie. W tym domu nie ma niczego, co by należało do mojego męża ! Poza nim samym.
Chudy cofnął się jak rażony gromem gdy Alicja huknęła na cały regulator. Kafar jak to kafar, stał niewzruszony. Za to Rudy się uśmiechnął półgębkiem i krzywo jak jasna cholera. Chyba nie tego się spodziewali.
- Żonę sobie weźmiemy- wpadł na genialny pomysł chudy.
Alicji słów brakło. Wyręczył ja Rudy:
- Słyszałeś, co pani powiedziała. Żony nie weźmiemy, choć nie ukrywam sam chętnie bym ją wziął - obrzucił łakomym wzrokiem od którego dziewczynie zrobiło niedobrze, długie nogi Alicji mizernie zakryte przykrótkim, opiętym na brzuchu szlafrokiem - ale możemy zabrać na ten przykład męża na spacer do lasu. Świeże powietrze dobrze mu zrobi.
- A bierz sobie dupku i spieprzaj. Raz ! Wycedziła Alicja otwierając wejściowe drzwi i wskazując klatkę schodową palcem - Tylko śpieszcie się, bo zadzwonię po policję !
Z góry schodził sąsiad z czwartego. Starszy człowiek, były wojskowy. Podobno jeszcze z UB.
- Pani Alu wszystko w porządku ?
- Tak panie Henryku. Dziękuję.
Dresiarze wyszli zaraz jak dziadek zszedł piętro niżej. Rudy na koniec rzucił jeszcze:
- Wrócę.
Alicja zamknęła drzwi na zasuwkę. Poczuła nagle jak drżą jej nogi, opada z sił i adrenaliny. Poszła do kuchni by trzęsącymi dłońmi zrobić sobie kawy, a przez okno zobaczyć czym przyjechali dresiarze i na jakich numerach. Obstawiała na ciemną "bemkę" na radomskich. Nie myliła się.
Z sypialni dobiegło nieprzytomne:
- Ktoś tu był ?
Pozdrawiam.
Powiązane wpisy : " Bo kobieta bez mężczyzny jest jak ryba bez roweru.."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mam nadzieję, że wrócili i go zabrali...męża oczywiście, nie telewizor.
OdpowiedzUsuńNiestety nie ;)
UsuńO rety! Bo mnie samej nogi zaczęły latać! Męża spakowałabym i wysłała im priorytetem! Z napisem można rzucać do woli! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMąż został spakowany i odesłany ż życia w niebyt :)
UsuńFajne towarzystwo ci dresiarze, Wolałbym z takimi nie mieć nic wspólnego.
OdpowiedzUsuńNikt nie chciał by mieć. Żal tylko, ze czasem muszą osoby postronne.
UsuńProszę, niby dresik a książki czyta- a męża na torbę przerobić nie chcieli, bo pewnie się psuł od środka i zapach nieświeży na nabytek by jeszcze przeniósł ... to jest kolejny odcinek z tego co pamiętam?
OdpowiedzUsuńPopraw mnie, jak się mylę...
Przeczytałam od pierwszej do ostarniej głoski ... wciąga...
Pozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Tak, kolejny, ale bez zachowania chronologii ;)
UsuńNo, ale rudy dresiarz oczytany. :) ;)
OdpowiedzUsuńPozory czasem mylą. Nadal bywam ofiarą ich pomyłek ;)
UsuńPewnie tak jak każdy. :)
UsuńFantastycznie napisane. Wciągnęło mnie od pierwszej do ostatniej litery. Dzielna dziewczyna!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńCieszę się, że nie zmarnowałaś czasu czytając ;)
No to ja "na odwyrtkę" ... z życia wzięte.
OdpowiedzUsuńDo zwolnionego pracownika przyszła jego szefowa w towarzystwie dwóch łysych i karkowych. Wybili drzwi, wtargnęli do mieszkania, i na oczach matki, skopali syna na śmierć, przy biernej akceptacji szefowej. To zdarzenie opisywano w prasie ok. 2 miesięcy temu. W sądzie szefowa wyjaśniła, że przyszli do b. pracownika, bo ten nie rozliczył się w firmie...
Taki mamy świat, a nie tylko konkretnych ludzi.
Czytałam o tym. Wcześniej głośna była sprawa tego chłopaka, co nielegalnie zatrudniony upomniał się o pensję i mało go w lesie pracodawca nie zatłukł na śmierć.
UsuńJeśli bóg stworzył ludzi na swoje podobieństwo, to chyba nie chce znać takiego boga, a i świat przez to dupny.
Powiedz że to tylko fikcja literacka plizz
OdpowiedzUsuńNo w ciąży nie było, bo młody podchowany w przedszkolu wtedy by, a panu " Henrykowi" z klatki obok zeszło się było parę lat przed wydarzeniami.
UsuńWiesz, niektórzy mężczyźni są jak ręczny hamulec zaciągnięty w trakcie jazdy ;) Teraz się pośmiać mogę :)
Gdy tylko przeczytałam imię Alicji, od razu nastawiłam się na jakąś powieść mojej ukochanej i nieodżałowanej Joanny Chmielewskiej i tak dotrwałam do końca Twojej opowieści. Szkoda, że Ty nie masz na imię Joanna, wtedy wszystko by mi grało;)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Niezmiernie miło mi to słyszeć :) Dziękuje.
OdpowiedzUsuńAnno, na dodatek Twój dowcip jest podobny do dowcipu pani Joanny, która była mistrzynią. Przeczytałam wszystkie powieści Joanny Chmielewskiej, a na półce mojego regału stoi ich ponad 30.
OdpowiedzUsuńMusze sobie przypomnieć powieści pani Joanny. Dawno po nie nie sięgałam. Pamiętam, jak od "Lesia " zaczęłam. Autorkę uwielbiłam, za humor, pasję. To dopiero była kobieta :)
OdpowiedzUsuńA ta Alicja u mnie to zupełny przypadek.
Znam takie przypadki, dobrze, że tylko z opowieści. Włos się jeży.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ano jeży, ale i pośmiać się można ;) Po fakcie :)
UsuńBardzo mi sie podobało, gratuluję
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPrzepraszam, czy to jest autentyk?!?!
OdpowiedzUsuńCudownie piszesz takie opowiadanka, fajnie się czyta. Od początku do końca. I chce się więcej!
Autentyk. Tylko bez ciąży i pana Henryka.
OdpowiedzUsuńA wena jak przyjdzie to i pewnie coś udzióbię, bo teraz posucha...
Dziękuję :)
Też się zastanawiałam, czy to autentyk? Rzeczywiście niezły oryginał. A jakie były dalsze losy bohatera? Obudził się?
OdpowiedzUsuńTak obudził się. Z ręką w nocniku ;)
UsuńCzy ktoś tu był? - ta... krasnoludki! Aż mną wzdryga na widok takich obrazków, niestety bardzo częstych obrazków. Świetny tekst!
OdpowiedzUsuńWiesz w tamtej chwili to mogły być nawet ufoludki. Dla niego żadna różnica jak na kacu i amfie ;)
UsuńA myślałem, że Rudy zabierze co wartościowsze książki. I jedno sprostowanie UB to nie było wojsko. UB to była specjalnie z milicji wydzielona komórka do zwalczania wrógów ustroju. Wyjątkowo podłe i prymitywne typy przy których dzisiejsi dresiarze to krasnale.
OdpowiedzUsuńJa wiem, że nie wojsko. Skrót myślowy niechcący uskuteczniłam. Pan "Henryk" najpierw był berlingowiec, potem poszedł w struktury ubecji.
UsuńGeneralnie życie plecie złośliwie scenariusze, bo w klatce obok mieszkała kobieta, która ów pan "przesłuchiwał". Kat i ofiara. To dopiero jest przykre, bo miejsca zamieszkania nijak zmienić nie mogła.
O kurcze, nie znalam cie od tej strony! a kiedy bedzie ciag dalszy?, bo mi tez nogi zmiekly jak twojej bohaterce z emocji!
OdpowiedzUsuńJak mnie wena na Alicję chwyci ;) Taki czysty spontan, bo najlepiej wtedy wychodzi :)
Usuńno tak, znam to, nic na siłę:)! ale czekam z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuń