Nałogiem i pomyłką jest postrzeganie świata jako zlepka materii.

sobota, 15 marca 2014

Memento vitae.




Miało być z zupełnie z innej beczki. 
Rozbiła mnie wieść o groźnej chorobie jednej z nielicznych osób, którą mogę z czystym sumieniem nazwać przyjaciółką. Kobiety nie tylko młodej i atrakcyjnej, ale dzielnej, wytrwałej i mądrej tą mądrością życiową, której się nie nabywa, ale się z nią rodzi. Bazującej na intuicji, empatii, dobrym sercu i intencjach.



Najgorsza jest bezsilność. Jej. Moja. Nie mieszka zbyt daleko, mimo to widujemy się rzadko. Dom, praca, obowiązki. Wisimy często po drugiej stronie światłowodu. I właśnie brak połączeń mnie zaniepokoił. Kiedy w końcu po wielu próbach dodzwoniłam się, powiedziała mi. Zaniemówiłam. I ta bezsilność. Jeszcze ją zrypałam, za milczenie, a ona na to, że nie chciała mi w słuchawkę ryczeć i smarkać. Obiecałam, że jak ją naprawią i ze szpitala wyjdzie, osobiście jej do tyłka nakopię. Wiec jak chce mi tą przyjemność czynić, to ma nie na ciele a głowie się skupić, bo tam sukces i wygrana.
Generalnie cała ta rozmowa z nią po mimo mojej i jej ciągłej fascynacji tym światem, ciągłego nim zauroczenia, jej wytrwałości i cierpliwości pokazała nam obu po raz kolejny, jak to dola i niedola na pstrym koni jeżdżą i walą na oślep miast z premedytacja. No bo jak się nie wkurwić kiedy taka kobieta, co to nie tylko swoje w życiu przeszła i na prostą wychodzi, ale i serce ma we właściwym miejscu, po raz kolejny nie dojada nie dosypia, bo karmi ją stres i strach. Tymczasem jakieś podupieńce, co to nie warte powietrza zużywać z racji braku człowieka w człowieku żyją i mają się dobrze. Co to za bogowie tak pokrętne i lipne scenariusze piszą?
Mogła bym podobnymi pytaniami w okno stwórcy strzelać z równym powodzeniem, co cuda uzdrawiania czynić. Jeśli jesteśmy bożym igrzyskiem, to mnie jakoś brak wiary w sponsora nie dziwi. 
Przyjaciółka idzie po niedzieli do szpitala. W domu zostanie jej niespełna dwuletnia córeczka, schorowana matka i dwóch mężczyzn, na których zupełnie nie można polegać bo jednego sytuacja, w której znalazła się partnerka przerosła - egoista i burak z niego wyszedł pirma sort - drugi całe życie wielbłądem nie był i pić musi.
Wierzę w moją przyjaciółkę. Jej niezłomność, miłość do córki i ciągłą wiarę - miała solidne podstawy by ją stracić - w drugiego człowieka, Ania wciąż tylu dobrych ludzi w około mam, powtarza - a przede wszystkim w jej wiarę w siebie. Widomym jest, że ten krzyż na kształt wyroku położył się cieniem, ale wiem, że będzie dobrze. Słyszałam jak rozmawia w pracy z klientami, zajmuje córką. Tyle w niej ciepła, radości i umiejętności cieszenia się tym co ma. Bez oczekiwań, ale z nadzieją i koncepcją na najbliższą przyszłość. Bo choć teraz nie ma ta to siły, czasu i energii - po co się kopać z koniem - po powrocie do domu zamierza zrobić  generalne porządki w życiu. Jak słusznie zauważyła jej czas i towarzystwo są cenne. Na tyle, że woli samotność od mężczyzny, który sam siebie sprowadził niemal do pozycji mebla. Roszczeniowego, ale mebla.
I jeśli faktycznie to są igrzyska, czy inne show, to mimo wszystko możemy mieć wpływ na własną w nim rolę. W każdym razie powinniśmy próbować. Nie ma, że boli. Bo - co za ironia - czasem nic tak nie przywraca do życia i chęci jego przekształcenia na lepsze , jak przywołana chorobą pamięć o śmierci.





Pozdrawiam.


29 komentarzy:

  1. Ja też nigdy tego nie rozumiałem, jak to jest, że żule, buraki i skurwysyny, często żyją długo i zdrowo (chyba, że im wątroba nie wytrzyma), a dobrzy, wartościowi ludzie ciężko chorują albo umierają młodo.
    Ale nigdy nie będziemy znali odpowiedzi na to pytanie.
    Życzę Twojej przyjaciółce dużo wytrwałości, wiary i zdrowia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się również niejednokrotnie nad tym zastanawiałam. Jeśli tak wygląda boska sprawiedliwość, to nie wiem, co mam o niej myśleć...
      Mam nadzieję, że się wszystko dobrze skończy i trzymam kciuki.

      Usuń
    2. Kiedyś usłyszałam takie wytłumaczenie tego zjawiska:
      "Dobrych ludzi Bóg zabiera do siebie szybciej, żeby nie mieli czasu i okazji zejść na złą drogę. Tych złych zostawia na ziemi, żeby się poprawili".

      Usuń
    3. To jak z tym Hiobem. Z tej miłości do Boga odebrano mu wszystko celem doświadczenia. Co z tego, że z powrotem dano, kiedy pamięć o emocjach, bólu i cierpieniu została.
      Różo, ja sobie myślę że ci dobrzy nigdy nie zejdą, a ze złych więc szkody dla innych niż pożytku dla nich, że zostają ;) Poza tym jak tu się poprawić mają skoro wedle porzekadła niemal sami źli zostają ;) Wychodzi na to, że tu jakaś kolonia karna jest ;)

      Usuń
  2. Też komentarz miał być z innej beczki, że "smutno, żal, itd....". Ale tak sobie myślę, że może za mało uwagi poświęcamy ocenie osobowości przyszłych partnerów życiowych, a potem jest standard ... "ślubuję, że nie opuszczę cię aż do śmierci", i często w parę dni po ślubie, zdradzają i opuszczają ...
    Czasami w takiej sytuacji pomaga rozmowa z psychologiem, ale tutaj chyba już za daleko poszło. Będę trzymał kciuki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz w tym wypadku, to powtórka z rozrywki. Może nie pod tym konkretnym kątem, ale jednak. Mało to ludzi, którym własny egoizm przesłania ogólny ogląd? A potem się dziwią, ze z ręką w nocniku się budzą. Niestety w związkach tak to bywa, ze jak każdy sobie żyję i o własny zadek jedynie troszczy, to szans na współprace i przyszłość brak.
      Lepiej samem wtedy :)

      Usuń
  3. Nawet nie wiem, co mam powiedzieć, więc lepiej nie mówię.

    OdpowiedzUsuń

  4. Los jest wredny , nastroszony i kudłaty, w tyłek by go kopnąć za te dary które roznosi... W gruncie rzeczy, gdy emocje opadną, okazuje się, że dał jeszcze jeden prezent siłę przetrwania -trzymam kciuki za niezłamanego ducha
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona już twarda jak skała, okrzepła. Wiec wedle tego schematu po tym powinien spokój być i zdrowie :)

      Usuń
    2. To najważniejsze, że skała się nie daje...
      Przyjemności życzę

      Usuń
  5. podupieniec08:28

    A ja żyję i mam się dobrze bo mi mąż nie pije, matka jest zdrowa i przyjaciółka o mnie nie pisze na blogu tylko mi pomaga w wychowaniu dziecka tak jakoś cichcem, nie pomstuje, nie bawi się w naprawiacza świata, ehhhhhh! Mogę się jej wypłakać w mankiet, nie piśnie słowa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z reguły nie odpisuje anonimom, bo to ze strony trolla nie tyle brak kultury, co podszycie tchórzem, tak bez twarzy i wstydem ( czego zatem się wstydzi, że musi?). Życie jest piękne, po mimo koślawych scenariuszy, chorób, pijanych mężów, czy barku kasy. I moja przyjaciółka to wie. I czerpie garściami, bo ją jak i wielu innych własnie tego koślawość życiorysu nauczyła. Nie uczy się i nie naprawia własnej rzeczywistości ten, co mu nigdy pod górkę nie było. Zetem proponuję cieszyć się tym i nie pakować na własne życzenie do wora pdupieńców, bo ci to dopiero pod górkę mają, a kolorować i naprawiać własnego świata im się zwyczajnie nie chce, bo za duży wysiłek.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Il sapere e potere - w wiedzy jest sila ....co otym wiesz ???

      Usuń
  6. Smutna wiadomość. Mam nadzieję, że Twojej przyjaciółce uda się jednak powalczyć o zdrowie. Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ja wierzę, że da radę :)

      Usuń
  7. straszne to, gdy choroba często dotyka osoby, których nie powinna, mało to łajdaków po tym świecie chodzi...
    nie wiem co powiedzieć, dlatego życzę tylko dużo sił i wytrwałości dla Przyjaciółki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jak się dzieje coś takiego takim osobom, to jakoś tak nie myśli się dobrze o tym świcie i celowości jego trwania. Ale na szczęście do czasu.

      Usuń
  8. Wiadomość o chorobie straszna, Trzymam za nią kciuki by z tego wyszła. To co mnie zastanawia to jak to się dzieje ,ze wielokrotnie osoby jakie opisujesz , dobre , czułe, mądre dobierają sobie z towarzyszy takich mułów. Czyżby wiara w resocjalizację, bo miłość to chyba na początku, a tu i dziecko już jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie na początku taka wiara jest, bo człek durny myśli,że miłością żabę w księcia zmieni. Potem jak już brak złudzeń, ciągle ocenia wedle siebie. A dziecko to chyba najlepsze co się mojej przyjaciółce przydarzyło :) Wbrew przekonaniu niedzielnego tatusia, dziecko nie jest biletem do trwania aż po grób, przy kimś, na kogo zwyczajnie szkoda czasu i nerwów.

      Usuń
  9. Dziecka szkoda, matki też. Na psychice dziecka taka rozłąka bardzo mocno się odbije, w dodatku, jeżeli nie bedzie miało czułej opieki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opiekę będzie miało. Są dwie szlajające za wnusią babcie. Wiadomo, że to nie to samo co mama dla takiego maluszka, ale czułości małej braknąć nie powinno.
      Moja mam i ja byłyśmy w adekwatnej sytuacji i wiek podobny. Pewnie jest coś na rzeczy, bo pamiętam sporo z czasów bez mamy, za to z babką i ciotką.

      Usuń
  10. Boże Aniu trzymam kciuki za tę dziewczynę, bądź przy niej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się... Teraz w szpitalu jest.

      Usuń
  11. Będę mocno jej kibicować!

    Uściski dla Ciebie i przyjaciółki!

    Nie wiem co więcej napisać, bo po prostu słów mi brakuję...

    OdpowiedzUsuń
  12. rzeczywiście, taka nagła wiadomość o chorobie kogoś bliskiego może nieźle dokopać! A zycie, mam wrażenie tym "ludzkim diamentom" dokopuje dwukrotnie, a rozne buraki mają się dobrze i wszystko im w zyciu płazem uchodzi. I znów sprawdza się powiedzenie: "Wiemy o sobie tyle , na ile nas sprawdzono", powiedziałabym więcej:"wiemy tyle samo o naszych bliźnich". żyjesz z czlowiekiem ileś tam lat, są wyznania, kwiaty, czekoladki, a później jeden taki "bozy strzał" co ci oczy otwiera i okazuję się, że przez tyle lat zyło się z mendą. To musi bardziej jeszcze boleć niż choroba. Gorąco dopinguje twojej koleżance w tej nierównej walce. Wierzę, że jej zdarzy sie ten "cud" wyzdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie tak w przypadku mojej przyjaciółki jest. Nic dodać nic ująć.
      A co do wiary, to wierzę w to mocno :)

      Usuń
  13. Życie jest wredne, nieszczęścia jak zaczną się sypać, to końca nie widać, aż w końcu czeka się tylko co może się jeszcze gorszego zdarzyć? .Strach cieszyć się czymkolwiek, bo nie wiadomo jak będzie się musiało zapłacić za tę chwilę radości. Nie ma sensu myśleć "dlaczego ja?", bo nie ma na to odpowiedz Bo kto powiedział, że ma być sprawiedliwie?

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie ma sensu myśleć "dlaczego ja", bo odpowiedzi się nie znajdzie, ale żyć dalej najlepiej jak się potrafi i nie bać się cieszyć tym co zostało.
    Przyjaciółka jest po operacji jednego wycieli, znaleźli drugiego guza gdzie indziej podczas tomografii. Żyje starając się nie uskuteczniać czarnowidztwa. Inaczej jak sama mówi, oszalała by.

    OdpowiedzUsuń