Nałogiem i pomyłką jest postrzeganie świata jako zlepka materii.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Przeciekanie przez palce.



Czasu. Bo niczego innego.
Poczucie winy mnie gnębi, więc z usprawiedliwieniami spieszę jak uczniak, co go na wagarach przyłapano ;) Bo po troszku to z lenistwa też. Błogostan mnie dopadł, tudzież marazm jak kto woli. Na jedno wychodzi. Prawie ;) Zaległam z nosem w książkach i na wsi, co to internetu nie ma, a na tel pisać epistołów nie lubię.
Z bumelanctwa zatem i pasji czytelniczej wzięła się absencja i rozrosła mnożąc ponad potrzebę. Za karę na dupce sadełka przybyło ;) Bo nie lzia inaczej gdy się zjada kilogram chałwy średnio na półtora dnia ;)


Powiększył mi się również domowy inwentarz o kota w ilości sztuk jeden. Tradycyjnie rudy. Biały po prawdzie też jest. Trochę. Kota nie zastanawiając się zbyt długo -  jak mawiał pewien pisarz: zło wszelkie z myślenia się bierze ;) -  do domu wzięliśmy. Chude to, długie z ogonem mizernym. Biedactwo takie niedożywione, że aż kanciaste. Ale bydle zmyślne. Z kuwety choć zapierał się początkowo łapami i pazurami korzystać się naumiał w mig. Do psa przywykł też dość szybko, choć prewencyjnie powarkiwać wciąż mu się zdarza. Przywykł do tego stopnia, że z psiej miski smakołyki wyjada. Pies na specjalnie nieszczęśliwego z tego powodu nie wygląda, bo wyjada z jego. Wiadomo z cudzej miski, czy w cudzym domu smakuje zawsze lepiej niż we własnym ;)
Rozleniwiły mnie ostatnie podrygi wakacji. Ale już end of time laby. W przyszłym tygodniu egzamin mam, bo przyszło mi do głowy poprawić kiepski angielski. Angielski nadal mizerny, więc wynik egzaminu na kolana nie powali. W każdym razie chwalić się nie będzie czym ;) Ani opijać.
Leniusiołek jak dopadł tak puścić nie chce ;) Bije się w pierś i obiecuje, że od tego tygodnia w karby, za karczek leniusiołka solidnie wezmę i nadwątloną reputacje nadrobię na blogach bywając częściej. Na własnym też.
PS. Przepraszam za falstart. Ulę jak najbardziej, bo się pofatygowała i komentarz nawet zostawiła. 



Zassała mnie lektura ;)



Owoc grillowania mego. Fistek. 




Pozdrawiam wciąż wakacyjnie (leniwie macha łapką popijając - bardzo patriotycznie - cydr przez słomkę).


23 komentarze:

  1. Kot mi się widzi, natomiast chałwa w zapodanej ilości niekoniecznie.
    Jak fajnie odciąć się od cywilizacji choć na parę dni:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo fajnie :) z takiej perspektywy wyraźnie widać jak ta cywilizacja upośledza mimo wszystko ;)

      Usuń
  2. Jak tylko sobie można pozwolić na małego lenia, to trzeba z tego korzystać, a kotek śliczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie ten leń to chyba domownik stały. Młody go tak czule pielęgnuje, ze ani myśli odejść ;)

      Usuń
  3. Ta chałwa nie chce mi wyjść z głowy. A rudy fajny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma rzeczy niemożliwych ;) A rosnący zadek na takim wikcie, to trochę na wyrost ;) Bo co się lubi, to nie szkodzi O! ;)

      Usuń
  4. Kiciuś cudny. Chałwa smaczna, ach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śliczny :) Tylko mnie martwi, że po mimo zabezpieczenia balkonu, bydlę zmyślne już na barierkę skacze. A to parter jest :(

      Usuń
  5. Widzę, że Luniusiołek czuje się u Ciebie wyśmienicie, ja mojego ostatnio niechcący na Niechcieja przerobiłam, ale to po prostu inny typ. ;) :)
    A kociak prześliczny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leniusiołek chyba antypatyczniejszy, przynajmniej z imienia ;) Mój już chyba stały domownik. Młody obłaskawił, prawie w ramki oprawił, to co się będzie bezpańsko pałętał ;)

      Usuń
    2. Sympatyczniejszy miało być. Dlatego zaraza nie lubie pisać z tel. Ma pokrecony słownik. Głupia technologia ;)

      Usuń
    3. Racja, że Leniusiołek brzmi sympatyczniej. :)

      Usuń
  6. Tylko pozazdrościć

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety laby już koniec. A ja w lenistwie i zamiłowaniu do jedzenia i lektur ciężko reformowalna jestem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przecież jest fajne więc po co sie leczyć

      Usuń
  8. !!!!ach cóż za boska fryzura!!!
    Uwielbiam, kiedyś też taką miałam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki : )
      A wiesz co mnie rozbraja, że się podoba kobietom, których za nic nie podejrzewała bym o to, że podobać się może :) Taki paniom w typie balzakowsko - moherowym ;) Albo dziewczynom w typie urzędniczek, myszek, które by chciały ale nie maja odwagi ;) A u mnie parafrazując powodzenie: dupa się starzeje, a łeb szaleje ;)

      Usuń
  9. Fajny kot:)
    A tak do końca, to nie marnujesz czasu. Czytasz książki, co jest bardzo pożyteczne. A w naszym kraju to rzadkość.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam takich kocich rudzielców. Chałwę też lubię, ale nie jadam, bo chudnę i zawzięłam się, że już nigdy nie wrócę do swojej poprzedniej wagi.
    Niedawno wróciłam z wakacji i też nadrabiam zaległości w bywaniu na Waszych blogach. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniale, że mogłaś poleniuchować i nie myśleć o poważnych sprawach. Kotek sympatyczny i ciekawy kolorystycznie.
    Zazdroszczę Ci tej chałwy, bo ja nie mogę jej jeść.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja bardzo lubię nie myśleć o poważnych sprawach. Pewnie dlatego teraz za dużo wpisów poważniejszych nie daje. Raz, że z rytmu wypadłam. Dwa na chwilę obecną zwyczajnie mi się nie chce ;)
    A z chałwą chyba koniec, bo moją ulubioną z Lidla wycofują :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Anka! Aleś Ty piękna!

    OdpowiedzUsuń
  14. A to już zasługa fotografa ;)

    OdpowiedzUsuń