Nałogiem i pomyłką jest postrzeganie świata jako zlepka materii.

sobota, 24 maja 2014

Non - fiction. Historia w kolorze.





Pogoda piękna, a ja poległam na dwa dni dzięki klimatyzacji. Od leżenia prawie odcisków dostałam. Przeczytałam dzięki temu szybciutko książkę " Dziewczyny z Powstania", jak i wyrwałam do kina na "Powstanie Warszawskie".
Najpewniej gdyby nie to, że film zmontowano z autentycznych kronik powstańczych nie wybrała bym się. Tyle już o Powstaniu było martyrologicznych, fabularnych laurek, że i koło kolejnej przeszła bym zapewne obojętnie, ale nie koło żywej historii - skądinąd słowo "żywa" jest dość makabryczne w tym kontekście.
Na seans - w moim miasteczku premierowy tego dnia - przyszła garstka osób. Głównie starsi ludzie, trochę młodzieży. Wiem, że temat Powstania jest jak stara, rozdrapywana bez końca rana, która ciągle jątrzy i boli, ale spodziewałam się większej frekwencji. 




Sam film, zmontowany jest i odnowiony rewelacyjnie, choć widać, że z niektórymi  z taśm poradzono sobie z największym trudem. Fanfary się za to realizatorom tego przedsięwzięcia należą, bo to co było zlepkiem monochromatycznych, nieczytelnych często plam zyskało nowe życie, kolor i wymowę. 
Przeszkadzała mi jedynie fabularyzowana historia braci, operatorów filmowych tworzących zapis tej kroniki, jak i niekiedy zbędne komentarze. Wymowniejsza była by cisza. 
Montaż całkiem zmyślnie przeprowadzono, od początkowej euforii, ku nieuchronnej i wbijającej w fotel apokalipsie. I tak na wstępie widzimy warszawiaków od małego do często wiekowego, budujących barykady, robiących domowej roboty granaty, filipinki. Czekających na alianckie zrzuty. Warszawiaków pełnych nadziei radości - w mieście po wieloletniej okupacji wywieszano flagi w oknach, podziemne wojsko wdziało jawnie mundury. Możemy zobaczyć prawdziwych uczestników tych wydarzeń w kuchniach i stołówkach polowych, pewnych jak bohaterki wspomnianej wyżej książki, że powstanie skończy się za parę dni, a sowieci przyjdą z pomocą. Widzimy powstańców, którym nie brakuje broni, lekarzy, którzy mają w szpitalach miejsca dla rannych i sprzęt do ratowania im życia. Ot sielanka niemal.
Potem z kadru na kadr jutrzenka wolności zachodzi, radość zamienia się w piekło, a nadzieja  umiera wielokrotnie i nieustannie wraz z mieszkańcami stolicy w rzeziach Woli, Ochoty. Od bomb, "ryczących krów", niemieckich "gołębiarzy", SS z Rosyjskiej Wyzwoleńczej Armii  Ludowej , jak i tych Rosjan z prawego brzegu Wisły, którzy wbrew oczekiwaniom wielu powstańców nie zrobili nic. 
I mimo to w kadrze przyciąga uwagę  roześmiana, radosna twarz " Wichra", który powstanie przeżył i którego na filmie rozpoznał wnuk, a który to pytany przez żonę z czego się tak cieszył kiedy w koło ludzie umierali miał odrzec, że z nieba. Bo zdjęcie zrobiono zaraz po wyjścia "Wichra" z kanałów, w których spędził długi czas i pewien był, że z nich nie wyjdzie, a tak bardzo chciał jeszcze błękit nieba zobaczyć. Banalne? A może to nasze pragnienia takimi są?
Przejmujący to był obraz, bo odrestaurowanie powstańczych, dokumentalnych zapisów, pokolorowanie ich powiedziało więcej niż tysiąc książkowych słów. I powiedziało tak, że aż bolało.
Po obejrzeniu filmu zupełnie inaczej czytało mi się wspomniane " Dziewczyny z Powstania". Pamiętam, że czytając literaturę faktu, powstańczą czy wojenną kobiet w nich było mało. Od czasu do czasu mignęła jakaś sanitariuszka czy łączniczka, bo wojna przecież to męskie rzemiosło. Tyle tylko, że kobiet w niej udział biorących nikt o zgodę nie pytał, a ginęły tak samo. Podobnie jak dzieci.
Zawsze przerażała mnie myśl o tych setkach kobiet, które potraciły rodziny, najbliższych. Tych, które żyły w nieludzkich warunkach, ale dawały radę. Sił dodawały im własne dzieci, mężowie, którzy walczyli gdzieś z okupantem. Czasem tylko zabrakło szczęścia. 
Jedna z bohaterek urodziła synka pierwszego sierpnia. W połogu, bez pokarmu straconego w wyniku stresu, przenosząc z piwnic jednej kamienicy do piwnic drugiej cudem ocaliła oseska i siebie. Inna, ośmioletnia wówczas dziewczynka, do dziś budzi się z koszmarów, w których  wciąż widzi setki pomordowanych na Woli cywilów. Kobiet i nieletnich dziewczynek gwałconych przez żołdaków z RONA. Inne okradane były i przeganiane z miejsca na miejsce w tułaczce, przez własnych rodaków. Kobiety, czy te walczące czy cywile dokonywały rzeczy niebywałych. Odnosiły swoje małe zwycięstwa nad własnym strachem obierając za cel do walki o życie czasem rzeczy banalne, czasem tego życia ochronę kosztem własnego - dzieci. I zwyciężały.
Kiedyś zupełnie trywialnie zastanawiałam się jak kobiety  radziły sobie w takich warunkach z higieną osobistą, która musiała być bolączka i upokorzeniem nie tylko dla nich. I dziś na kartach książki dowiedziałam się, że wiele warszawianek w czasie Powstania nie miesiączkowało. Był to wynik stresu i wygłodzenia. Podobnie było w obozach. Tam dodatkowo do jedzenia dosypywano sodę.
Wiele z tych kobiet straciło dorobek życia. Nie tylko dach nad głową, ale i najbliższych. Te które odnalazły ich po powstaniu, jak mówiła jedna z nich: "nie miały nic, ale miały wszystko". Byli razem, cali i zdrowi. Kochały to pogorzelisko, którym była Warszawa i wracały. Po mimo zagrożeń ze strony nowej władzy i braku złudzeń co do jej intencji.
Śmierć Warszawy i tysięcy jej mieszkańców odcisnęła piętno nie tylko na tych co przeżyli, co grzebali swoich bliskich i anonimowych poległych. Położyła się wyrokiem na nas wszystkich, bo po dziś dzień nie wyciągnęliśmy nauki z tak okrutnej lekcji historii. Powstanie miast jednoczyć, dzieli. Na fali skrajności nie szanujemy hekatomby ofiar Powstania, bądź popadamy w zbytnią histerię poddając się martyrologii.  Ja sama mam odczucie, że pod jej gruzami pogrzebaliśmy nie tylko historię, ale i ducha.






Pozdrawiam.




24 komentarze:

  1. Pięknie to napisałaś...
    Byłam również na tym filmie (a właściwie kronice) i byłam pod wielkim wrażeniem, własnie dlatego, że widziałam prawdziwe twarze ludzi, najprawdziwsze zdarzenia i... wtedy tak naprawdę zdałam sobie sprawę z przerażającej "mocy" wojny, siły i woli tych ludzi. Nigdy, przenigdy nie chciałabym tam być..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bym nie chciała. Tyle, że tym ludziom nie dano wyboru. Żałuję, że takie kroniki nigdy nie będą przeszkodą dla kolejnego pokolenia polityków.

      Usuń
  2. Co raz częściej myślę, że takich filmów powinno być dzisiaj jak najwięcej. Wystarczy rozejrzeć się wkoło, żeby zauważyćludzi, którzy mają wszystko, a zachowują się, jakby chcieli wywalić świat w powietrze. Ludzie nie potrafią cieszyć się z nieba, z wiosny, tylko opluwają się wzajemnie. Odnoszę wrażenie, że zatraciliśmy wartość życia...Czytam właśnie Marii Nurowskiej "Hiszpańskie Oczy", w której bohateka powraca do czarnych wspomnień tuż po wojnie. Jak niewiele trzeba, aby zażyć szczęścia- wystarczy zyć...
    Ciotka moja była sanitariuszką i przeżyła piekiełko w wolnej Polsce, tak jak i rodziny AK...
    Koniecznie zajrzę do tej książki...
    Pozdrawiam
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy żyć.... Tyle i aż tyle. Szkoda, ze takie obrazy zbyt często musza nam o tym przypominać. Życie nam przecieka przez palce w ciągłej pogoni za czyś, co w istocie istotne nie jest.

      Usuń
  3. Najbardziej wzruszające jest to, że obrazowi dano kolor i głos, dzięki czemu Powstanie nie było tylko rocznica i politycznym sporem, ale świadectwem żywych ludzi. Wzruszające.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda i dlatego wybrałam się na ten film. Każda jedna scen, ujęcie mówi samo za siebie. Są do bólu szczere, autentyczne i przerażające z perspektywy widza, który zna koniec tej historii, w której zginęły trzy pokolenia zdolnych, mądrych ludzi. Ten film dla mnie od początku był pożegnaniem z tymi ludźmi, obrazem, który ich uczłowieczył.

      Usuń
  4. Z obejrzenia filmu zrezygnowałem, bo nie chciałem po raz setny rozdrapywać starych ran, ale zaliczyłem bardzo dobre spotkanie w Klubie Dyskusyjnym, gdzie współpracownicy tego obrazu (głównie graficy) przedstawiali swoje udziały w produkcji filmu.
    Do Powstania miałem, mam, i będę miał stosunek bardzo ambiwalentny. Dlatego takie sceny, które opisujesz: "... Czekających na alianckie zrzuty. Warszawiaków pełnych nadziei radości ..." budzą we mnie ogromny niesmak. USA już w 1943 r. zgodziły się na powojenny podział Europy, gdzie Warszawa miała być w bloku wschodnim. Dlatego m.in. zrzuty nie były organizowane, nie dochodziły, albo trafiały na stronę niemiecką.
    To tak jak dzisiaj, gdy Francja (a z nią po cichu W. Brytania i Niemcy) "popiera" wolnościowe ruchy Ukrainy, a jednocześnie dozbraja Putina.
    Nie rozumiem też, dlaczego do tej pory Polacy (czyli wcześniej np. AK i Al, a teraz postkomuchy i postsolidaruchy) żrą się między sobą, a nie widzą, kto na tym zyskuje?
    Miałem nadzieję, że wspaniałe efekty odzyskania koloru i szczegółów z tych starych filmów pchną nasz naród w kierunku pojednania, a my nadal nadal pielęgnujemy nienawiść AK do UB i odwrotnie, nie mając najmniejszego pojęcia o źródle i genezie tych napięć.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stosunek do Powstania mam bardzo zbliżony do Twojego. Dlatego pierwsze sceny euforii, uzbrojonych po zęby powstańców - wiadomo przecież, że byli rozpaczliwie nie dozbrojeni - w moim odczuci trąciły mocno ironią. Podobnie jak ujęcia nielicznych zrzutów, które do powstańców dotarły. Nie dziwię się natomiast euforii i zapałowi młodych żołnierzy, którzy najzwyczajniej w świecie zostali wraz z miastem sprzedani i skazani na rzeź. Ofiary polityki, podobnie jak ci z akcji Burza.
      Nie chciałam w opisie oceniać Powstania, dlatego skupiłam się na mieszkańcach stolicy, ich i moich emocjach związanych z życiem w w walczącym mieście. Prawdą jest niestety to co piszesz, łatwej nam opluwać siebie na wzajem niż szukać źródła tej nienawiści. Bo szukanie wymaga uwagi i poznania własnej, prawdziwej historii, a nie jedynie bezkrytycznego słuchania tych, którzy wiedzą za jakie sznurki ciągnąć, by wzbudzać emocje i podsycać nienawiść.

      Usuń
  5. Mój wujek wyszedł z kanałów, ale nigdy już nie zobaczył nieba. Zbyt długo przebywał pod ziemią, stracił wzrok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi bardzo Frau.
      Ten film jest własnie o takich ludziach, którzy tracili zdrowie i życie. Nie zawsze w imię patriotyzmy, ale za każdym razem w imię polityki, której twórcami nie byli. Zwykłych mieszkańcach stolicy i skierowany do nas zwykłych ludzi.

      Usuń
  6. Teraz mnie bardzo bulwersuje fakt, że uroczystości , które mają zachować pamięć o tych ludziach, są bezczeszczone. Jakoś zawsze kiedy mowa o Powstaniu Warszawskim mam przed oczami młodego, zdolnego i tak wrażliwego Baczyńskiego i wszystkie zrozpaczone matki, żony, dzieci, którzy stracili najbliższych. Straszne to były czasy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po mimo, że stosunek do Powstania mam jaki mam, to nigdy ni przyszło by mi do głowy podważać bohaterstwa ludności miasta, która w nim brała udział. Czy tego chciał czy nie. Obyśmy nigdy już nie musieli doświadczać podobnych losów.

      Usuń
  7. To był koszmar, który odbył się wcale nie tak dawno temu. Pamięć baaaardzo krótka jest...lecz jednak gdy
    odwiedziłam w tym roku Muzeum Powstania w Warszawie byłam zszokowana kolejkami i ilością osób odwiedzających.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinniśmy pamiętać. Ku przestrodze.
      Struś chowający głowę w piasek bezpieczny nie jest. Jedynie głuchy i ślepy.

      Usuń
  8. Filmu nie widziałam. Mam mieszane uczucia. Z jednej strony chciałabym go zobaczyć, bo taki dokument na pewno musi być interesujący, z drugiej jednak strony, wiem, że sporo emocji mnie to będzie kosztowało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam identyczne obiekcje. Tum bardziej, ze na widok trailerów miewałam mokre oczy i kamień w brzuchu. Dałam jednak radę nie ryczeć. Emocjonalnie chyba jak każdy widz po wyszłam milcząca, wyciszona. Nikt nawet nie komentował pracy grafików. Każdego wcisnęło w fotel.

      Usuń
  9. Niesmowicie to napisałaś. Tak bardzo realistycznie o tym piszesz jakbyś tam była. Jestem pod wrażeniem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie potrafię tego racjonalnie wyjaśnić, bo nikt z rodziny nie brał udziału w Powstaniu, ale w całej polskiej historii drugowojennej jest mi emocjonalnie bardzo bliskie.

      Usuń
  10. Filmu nie widziałam, bo przez miesiąc nasze jedyne kino było w remoncie, a potem jak grali, to ja byłam chora. Myślę jednak, że niedługo wyemituje go nasza TVP, to na pewno nie opuszczę. Czytałam wiele książek na temat wojny i kobiet biorących w niej udział. Wszystkie wstrząsające. Niedawno wygrałam w turnieju w ping ponga pozycję "Wojenne dziewczyny", ale póki co nie biorę się za nią, dopóki nie skończę "Gry o tron", a to 7 tomów.
    Kocham czytać, tylko nie mam czasu i boleję nad tym. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wdziałam " Wojenne dziewczyny" i chyba kupię. O drugiej wojnie czytałam i czytam dużo pozycji. Głównie pisanych przez mężczyzn i o mężczyznach. W partyzantce kobiet było mało.
      A "Grę o tron " czyta się świetnie. Zanim serial był już z młodym czytaliśmy. Śmiać mi się chce jak na forach serialu fani co niektórzy po czterech sezonach nadal nie mają pojęcia, że to na podstawie książek Martina.

      Usuń
  11. Świadomie nie będę oglądać tego filmu, bo już za dużo obejrzałam i przeczytałam o powstaniu warszawskim i śmierci ponad 200 tysięcy cywili.
    Chyba jeszcze długo będą trwały utarczki słowne na temat potrzeby wybuchu powstania, według mnie nie było takiej potrzeby, skoro Warszawa stała na drodze Armii Czerwonej i zostałaby przez nią zdobyta, ale kreatorzy historii zdecydowali inaczej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ano tak to jest z kreatorami, że kreują pod korzyści, anie potrzebę. Niestety.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie oglądałem tego filmu i pewnie nie obejrzę, chociaż strasznie lubię historię II wojny światowej. Ale nie lubię rozpamiętywania narodowych tragedii. Dla mnie powstanie warszawskie to była straszna głupota. Głupota dowódców. Śmierć tysięcy ludzi i całkowite zniszczenie pięknego miasta.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Też nie lubię rozpamiętywani, rozdrapywania. Na temat Powstania mam identyczne zdanie. Dla mnie film był pożegnaniem z tamtymi ludźmi, przywróconymi kolorem dożycia. Często dosłownie. Pożegnanie z etosem, którego już nie ma i nie będzie, bo umarł wraz z nimi.

    OdpowiedzUsuń