Nałogiem i pomyłką jest postrzeganie świata jako zlepka materii.

niedziela, 20 października 2013

Krajobraz po bitwie.



Wiadomo, że rak jest schorzeniem, na które teoretycznie nie ma skuteczniejszego lekarstwa niż chemioterapia i w ostateczności interwencja chirurgiczna. Na temat chemioterapii mam własne zdanie, inne niż medycyna konwencjonalna polegająca na leczeniu objawów nie skutków. W tym wypadku całkowitej degradacji układu immunologicznego przez niszczenie zarówno chorych jak i zdrowych komórek,  a nie jego stymulacji do walki jedynie z chorymi komórkami. 

Tak na prawdę komórki rakowe ze zdeformowanym DNA nosi w ciele każdy człowiek, ale nie każdy ulega chorobie, bo zdrowy układ odpornościowy najzwyczajniej w świecie niszczy mutujące komórki, w innym wypadku namnażają się i nowotwór gotowy. Zatem logicznie rzecz biorąc chemioterapia jest gwoździem do trumny, a w najlepszym wypadku rosyjską ruletką. W Polsce tym bardziej, nie tylko ze względu na pokrętność metody, na której FDA - Agencja Żywności i Leków w kraju i na świecie zarabia biliony.

Skąd u mnie przy niedzieli tak ciężkostrawny i przykry temat? Stąd mianowicie, że w necie w ramach miesiąca walki z rakiem ukazały się zdjęcia kobiet, młodych, pięknych jak i tych dojrzałych, u których  choroba zakończyła się amputacją piersi. Fotografie pokazują  triumf woli, jak i okrucieństwo z jakim rak obszedł się w wygranej w tym wypadku przez człowieka walce.
Szczerze mówiąc mam bardzo ambiwalentne uczucia odnośnie takiej kampanii, bo o ile dzielność i wytrwałość tych kobiet w potyczce z własnym ciałem i umysłem nie ulega wątpliwości, o tyle epatowanie ich okaleczeniem - wiem dla wielu z nich, to pewnie akt autoterapii i samoakceptacji - w celu podniesienia świadomości społeczeństwa jest nieco kontrowersyjny. 
Kontrowersyjnie nie dotykają jedynie formy - o raku wolimy nie pamiętać, a tym bardziej oglądać spustoszenia jakie pozostawia - ale i dostępności w naszym kraju do chemioterapii jak i jej skuteczności.
W efekcie kampania, która w założeniu powinna być pochwałą woli ducha nad materią i afirmacją życia, skłania ku mało budującym refleksjom nad jego kruchością w obliczu nierównego pojedynku nie tylko z chorobą, kiepskim i horrendalnie drogim leczeniem, ale i dostępnością do niego w formie refundowanej. W Polsce te piękne i silne kobiety nie mając środków na leczenie w kwocie lekko licząc, dwudziestu tysięcy złotych i szczęścia w kolejce po życie, liczyć by mogły jedynie na godny pochówek.
Istnieją w naszym kraju fundacje powoływane do walki z rakiem. Odbywają się rauty, akcje charytatywne, marsze. Zbiera się pieniądze pod szczytnym sztandarem. Tylko ile z tej puli trafia do chorych?  Czy taka "różowa wstążeczka", to nie pic na wodę fotomontaż, na której zbijają kokosy zdrowe nieroby, a chorzy z braku refundacji, oszczędności na odpłatną terapię, wieloletnich kolejek - jak by rak mógł poczekać - umierają naprawdę?
Płaci się kokosy celebrytom, świecącym gołymi dupami silikonowym pontonom, piłkarzom, którzy lepiej poczynają sobie najpewniej z piłką do metalu niż kopaną. Wszelkim rydzykom, politykom i im podobnym hochsztaplerom  pozwalając tym samym umierać naszym bliskim, matkom, ojcom, dzieciom z braku pieniędzy na leczenie, jak i bojkotowaniu i ośmieszaniu przez środowiska medyczne i farmaceutyczne alternatywnych metod leczenia.



Pozdrawiam.



28 komentarzy:

  1. Faktycznie, smutny temat przy niedzieli. Tym bardziej, że każdy ma w rodzinie kogoś, kto choruje/chorował na raka. Mnie najbardziej "rozśmiesza" to, że wszyscy zawsze trąbią o profilaktyce i o szybkim zgłoszeniu się do specjalisty. O czym my mówimy? W Polsce szybkie zgłoszenie się do specjalisty to jakieś kilkanaście (przy odrobinie szczęście kilka) miesięcy oczekiwania. Nie wspomnę o innych patologiach polskiej służby zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest przykre. Sama wykonywałam telefony do pacjentów onkologicznych - raz na kilka miesięcy przyjeżdżał prywatnie lekarz z miasta wojewódzkiego - z informacją, że w końcu się doczekali. Tyle tylko, że kilku nie doczekało :( Człowiek czuje się jak by w mordę dostał rozmawiając z takim krewnym. Często najbliższym, bo słów brak :(

      Usuń
    2. Racja. Bo co tu wtedy powiedzieć.

      Usuń
  2. Anonimowy14:19

    miałem to "szczęście" że przeżyłem chemioterapię 13 lat temu... skutki uboczne? oczywiście... ale żyję więc chyba warto było?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że było warto :) Bez względu na to jak inwazyjna i niszcząca to metoda. Problem na chwilę obecną jest takie leczenie w ramach nfz, a innego zastępczego nikt nie chce, albo nie potrafi zaproponować twierdząc, ze to szarlataneria.

      Usuń
  3. Anonimowy14:45

    Skurwysyństwo w rozkwicie, czyli nihil novi w naszym pięknym kraju.
    Nikt u mnie w rodzinie nie chorował na raka i niech tak zostanie. Dlatego też nie mam w tej materii praktycznie żadnej wiedzy. Mimo to dwie moje koleżanki zmarły na raka, a trzecia walczy z białaczką. Czy w ogóle istnieją jakieś alternatywne dla chemii i operacji metody? Jakie? Taka wiedza może się przydać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę Ci abyś nie musiała szukać takich metod.
      Frau, alternatywne są, tyle, że przez propagandę big farmy mało kto w nie wierzy. Co niektóre kosztowne. Generalnie opierają się i słusznie na diecie i zmianie nawyków żywieniowych bazującej na immunostymulacji zdrowych komórek. Jakie mamy teraz jedzenie, jakiej jakości każdy wie. Jedząc przetworzoną truciznę, głownie zboża nie będziemy mieli odporności. Zauważ, że ludy żyjące z dala od cywilizacji i jej artykułów spożywczych rzadko zapadają na takie schorzenia. Mogą umrzeć ze starości, może je coś zeżreć, ale nie umieją na raka. Generalnie współczesne choroby to wytwór i pokłosie cywilizacji i rozwoju technologicznego.
      Alternatwyami są:
      - terapia Gersona
      - terapia doktora Ashkara
      - metoda eft
      Generalnie w profilaktyce jak i leczeniu wykorzystuje się obok odżywiania witaminy, między innymi C i B17 jak i aktywny wodór, który jest antyoksydantem.

      Usuń
  4. Rak dla każdego kto staje z nim twarzą w twarz jest wyrokiem....
    Niszczy, a Ty broń się człowieku....
    Trudno wypowiadać mi się negatywnie o samej chemioterepii, bo znam tylko te zakończone sukcesem..
    Wyniszczają organizm i trzeba na siebie bardzo uważać..
    Ciotka moja miała 78 lat, jest już 6 lat po chemii...
    Kuzyna syn 14- latek trzy lata po...
    Dobry znajomy walczył ze skorupiakiem jakieś 10 lat temu - straszono, że nie będzie mógł mieć dzieci - cud?
    Ma syna i się trzyma....
    Nie podoba mi się granie na emocjach, czasami bywa niesmaczne, ale fundacja Anny Dymnej bardzo pomogła kuzynowi i jego rodzinie, bez dwóch zdań zadziałało....
    To ciężki temat chemia , czy bez niej...
    Pozdrawiam kochana i oby rak omijał nas wszystkich wielkim łukiem
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
    http://wieczkodagmara.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asia rak jest wyrokiem, bo taki obraz choroby nam się sprzedaje. Dodając do tego mit, że rak jest nieuleczalny mamy gotowy produkt marketingowy, z którego utrzymuje się przemysł farmaceutyczny i onkologia. Nie zabija się kury znoszącej złote jajka. Zatem nie oczekiwała bym cudów w terapiach konwencjonalnych. Nie mniej to kwestia wyboru i dostępności zarówno do metod konwencjonalnych jak i alternatywnych.
      Zastanawiałam się kiedyś, czy w wypadku nowotworu podała bym się - o ile bym zdążyła :P - chemioterapii, radioterapii itp i nie znam odpowiedzi na to pytanie, bo choć daleka jestem od szpikowania się chemią, to nie znam siebie na tyle, by wiedzieć, czy panika, strach i instynkt przetrwania nie pognały by mnie na onkologią. Rak to nie tylko guz, ale stan umysłu. Trzeba być silnym zarówno fizycznie jak i psychicznie, żeby się nie poddać nie tylko własnemu ciału, ale umysłowi.
      A panią Dymną szanuję, bo to ciepła, dobra kobieta nie obnosząca się z swoją dobrą wolą :))

      Usuń
    2. Anonimowy17:27

      mogę mówić o tym tylko co działo się 13 lat temu...ale wtedy przez cały okres leczenia nie usłyszałem czegoś takiego że rak to wyrok, przeciwnie, słyszałem cały czas że na pewno wyzdrowieje a chemia bardzo dobrze u mnie "działa" i następuje remisja, więc gdybym miał przechodzić jeszcze raz przez to samo nie zastanawiałbym się ani chwili...

      Usuń
    3. O wyroku mówiłam w kontekście propagandy jaką nam się serwuje w związku z tym schorzeniem w mediach. Dlatego napisałam, że rak to również stan umysłu. Trzeba przede wszystkim nauczyć się myśleć, że rak jak najbardziej jest uleczalny, czego żywym i wymownym przykładem jesteś :))
      Pozdrawiam i życzę zdrówka :)

      Usuń
  5. Anonimowy15:55

    Największy problem jest na samym początku, czyli w obszarze profilaktyki. Wydaje się na to olbrzymie pieniądze, a potem spokojnie każe czekać pacjentom (z wykrytym rakiem) na rozwój choroby do takiego stadium, że koszty leczenia wzrastają kilkunastokrotnie. I tak się kręci ... lody.
    Anzai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Business is business. Niestety.
      My w tym pełnimy rolę królików doświadczalnych i dojarek gotówki.

      Usuń
    2. Doloze swoje trzy grosze. Dymna akurat bardzo szanuje, bez gromkiego bicia w bebny dziala skromnie za to rezultaty jej dzialanosci sa imponujace. co do innych powszechnie znanych akcji z telewizji i pierwszych stron gazet mam bardzo wielki dystans i twierdze, jak juz sama wspomnialas, im glosniej i wiecej szumu wokol - tym wiecej cwaniakow i nerobow sie oblawia przy aplauzie kluczowych stacji telewizyjnych. jednym slowem, duzo szumu, malo efektow; a reka reke myje i fundacje maja sie swietnie, budynki odwalone za grube miliony, ba miliardy, przy fundacjach mnoza sie rozne szemrane spolki, brzydze sie po prostu tym! poruszylas trudny, bolesny temat. Jednak bardzo wazny - wsadzilas kij w mrowisko. Lubie cie bardzo za bezkompromisowosc!

      Usuń
    3. Dziękuję Agnieszko :))
      Tak sobie myślę, że za takie wsadzanie kija i bezkompromisowość, to w naszym kraju można głównie w mordę dostać ;) Co nie zmienia faktu, że jak mi się coś nie podoba, to mówię głośno i bez skrupułów. Morda nie szklanka ;)

      Usuń
  6. Bardzo mądrze to napisałaś! Nóż się w kieszeni otwiera i ryczeć mi się chce! Moja koleżanka ze szkoły, właśnie się dowiedziałam, leży w hospicjum. A biegała do lekarzy, domagała się badań. Nie zbadali w porę, nie zdiagnozowali. Już jest za późno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi bardzo z powodu Twojej koleżanki :( Dziś się dowiedziałam, że z tego samego powodu zamarła nasza pacjentka. Sympatyczna pani, która nawet sześćdziesiątki nie miała. Trzy miesiące i koniec :(

      Usuń
  7. Poruszyłaś dziś bardzo trudny i smutny temat. Niestety nie da się z Tobą nie zgodzić...

    Czekam na kolejny, bardziej optymistyczny wpis. Nie dobijamy się więcej;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wbrew pozorom jestem bardzo pogodnym człowiekiem ;) Maluję je sobie optymistycznie i kolorowo, a że nie łatwo ulegam emocjom, wolę je przelewać na klawiaturę, stąd pewnie nie za wesoło tu. Myślę jednak, że i na optymizm znajdę miejsce na tej tablicy skarg i zażaleń ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. choroba nigdy nie wybiera. Niestety nigdy nie jesteśmy wystarczająco przygotowani by się z nią zmierzyć. Dopóki to nas omija, staramy się traktować sprawę raka i innych chorób jako problemów nie istniejących

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie, jak nikt z nas nie myśli o śmierci. Prawdą jest, ze myśl kreuje rzeczywistszy, więc lepiej nie zaklinać rzeczywistości na zasadzie samospełniającego się proroctwa, co nie oznacza całkowitej ignorancji. Świadomość trzeba mieć :)

      Usuń
  9. ja mam plana że raczysko będę marihuaną leczyła, zabiję go śmiechem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To najlepsze podejście. Z takim żaden skorupiak nie będzie Ci groził :)))

      Usuń
  10. Strasznie to smutne i prawdziwe co piszesz i o tej "dobroczynności" na której lansują się te silikonowe lale i tej bezsilności ludzi wobec systemu.Kiedyś miałem wydawnictwo i w jego ramach przyszli do mnie autorzy z propozycją bym wydał książkę pod tytułem "Poradnik antyrakowy". W rzeczonej książce zebrali z różnych kultur sposoby walki z rakiem i to od poważnych do typu wieczorową porą w świetle nowiu...... Patrzyłem na to jak na szarlatanerię, ale postanowiłem zapytać specjalistów i okazało się ,że trzeba było tę książkę koniecznie wydać , bo w tej walce najważniejsza jest nadzieja. Do dzisiaj mam wątpliwości ale nakłady rozeszły się i może komuś rzeczywiście to pomogło. Lekarze twierdzili ,że zanik motywacji do walki skutkuje zejściem po dwu trzech tygodniach.Decyzja ,że to wydałem do dzisiaj nie daje mi spokoju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się ukryć, że nowotwór, to również stan umysłu. Chory walczy nie tylko z ciałem, ale i emocjami. Naprawdę nie wiem co gorsze. To błędne koło jest, bo jedno napędza drugie. Temu deficytowi nadziei nie sprzyja społeczno - kulturowe podejście nie tylko do kwestii chorób i śmierci, starości ale i nowotworów jako tych, które są ich największym przyczynkiem. Tymczasem zdrowe ciało rodzi się dzięki świadomości, że nie ma rzeczy niemożliwych, a rak to nie wyrok.

      Usuń
  11. straszny ten Twój wpis, jednakże jaki prawdziwy....

    OdpowiedzUsuń
  12. Aniu, dla mnie to bardzo przykry temat, bo na tę chorobę zmarły trzy najbliższe mi osoby.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi przykro Aniu.
      Myślę jednak, że właśnie z takich powodów nie powinno się od tematu odwracać głowy, ale mówić głośno o nadużyciach, których efekty są dla wielu śmiertelne.
      Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń