Nałogiem i pomyłką jest postrzeganie świata jako zlepka materii.

środa, 30 lipca 2014

Polska to piękny kraj.





Wróciłam. Chyba na dobre acz niechętnie ;) Bo najchętniej pobyczyłabym się nad morzem całe wakacje. Tym bardziej, że pogodę miałam jak na zamówienie. Ani kropli deszczu, choć w moich rodzinnych okolicach lało z przerwami jak z przysłowiowego cebra. Podobno.
Jadąc przez niemal cały kraj nad Bałtyk naocznie stwierdziłam, że Polska to piękny kraj. Mimo wszystko ;) Szkoda, że taki niedoceniany. Cudne są te miasta i miasteczka przycupnięte gdzieś miedzy drogami. Szczególnie na terenach byłych Prus Wschodnich. Ordung muss sein ;) 







W Ostródzie nie byłam od lat. Teraz przejazdem, a jeszcze tam cudniej niż za siermiężnej komuny, co to turystycznie i nie tylko barchanem stała, ale za to z socjalu była na każdą kieszeń. Do dziś pamiętam coroczne wyjazdy do Kołobrzegu na wczasy i w cały świat na kolonie ;) Choć z bólem serca stwierdzić muszę, że koloni było znacznie mniej, bo mamuś moja nijakiej chęć na wczesne odpępnienie córci nie wykazywała ;) W przeciwieństwie do mnie, bo Młodego od drugiej klasy słałam co rok. Teraz już za stary, wiec się z matką równie nie młodą i złośliwą wybrać nad morze musiał ;) Całym szczęściem nie zamordowaliśmy się wzajemnie choć czasem na ostre szło ;) Tak to człek ma jak się dziecko w upartą  matkę wda.
Nad morzem nostalgia wzięła mnie okrutna, bo lata dziecięce solą morską, słońcem i piaskiem cudnie bieluchnym pachnąć mi będą po wieki. Młody nawet w zachwyt wpadł nad tym błękitem po i za horyzont, a w jego wieku zachwyty niebywałe bywają, bo malkontenctwem durnym i chmurnym wiek przesiąknięty jak ja cynizmem ;)  I nawet na dwieście morderczych schodków z klifu na plaże i na odwrót nie narzekał. A wchodziliśmy i schodziliśmy często :) Z dupska mi nie zeszło było, bo w górę z plaży głównie na rybki pyszne z przyległościami biegaliśmy niczym stado wygłodniałych wilków, co to rybę morską dawno temu i na obrazku widziało. Tym bardziej świeżą, wędzoną i morzem jeszcze pachnąca. Generalnie całą żywieniową filozofię odwiesiłam tymczasowo na kołek zażerając się goframi z bita śmietaną i owocami, dobijając świderkami w ilościach hurtowych. Młody nic nie odwieszał. On zawsze wściekle głodny, choć postury patyczaka, a w miejscu brzucha ma czarną dziurę. Mnie po takich ilościach turlać by musiano nie tylko ze względu na przejedzenie, ale gabaryty. 
Chodziliśmy dużo, więc pewnie dlatego świderki i gofry w zadek nie wlazły, ale i nie zlazły ;). Plażą do latarni w Rozewiu, gdzie dwieście morderczych schodków zamieniliśmy na dwa tysiące śmiercionośnych kamieni i pokonaliśmy niczym górskie kozice ;) Codziennie do Władysławowa, co to rzut beretem był. 
Do dziś nie mogę wyjść ze zdumienia, że byli tacy co to woleli autobusem bądź autem pokonywać ten dystans. Tym bardziej, że na jedynej drodze do Władka, Trójmiasta i dalej, siłą rzeczy korki były niebotyczne i stało się w nich daleko dłużej niż szło pieszo. A już zupełnym nieporozumieniem z mojego punktu widzenia była podróż z Chłapowa, gdzie schodki może i zabójcze, ale plaża cudna i o niebo mniej zaludniona, na plażę we Władysławowie, co to ścisk, tłok i dupina przy dupinie, że szpilki by nie wcisnął. Cóż motywacje takich plażowiczów pozostaną dla mnie zagadką na równi z motywacjami wczasowiczów co to do Egiptu jeżdżą niemal rok w rok, ale piramid nie widzieli, bo wolą drinka z palemką nad hotelowym basenem, a Morze Śródziemne czy Czerwone wiedzieli i owszem, ale na widokówkach w hotelowym sklepiku. Ale ja jestem z tych co to stacjonarnie spać jedynie lubią, a wypoczywać czynnie. Dlatego boleję, że połowa Wybrzeża wpadła na podobny koncept wyjazdu do Trójmiasta, tym samym udaremniając nam wycieczkę na Jarmark Dominikański do Gdańska i pokazy lotnicze do Gdyni. Sabotaż był na tyle skuteczny, że uziemił nas na dobre już na wstępie, bo dworcu PKP we Władku.
Byliśmy na Helu gdzie cudnie Zatoka Gdańska z Bałtykiem się łączy. Widok prima sort :) Popatrzyliśmy na karmienie fok w fokarium. Te zdawało by się niewinne i słodkookie zwierzątka okazuje się są kąśliwe i niebezpieczne. I jakoś im się nie dziwię, bo sama gryzła bym ile wlezie i kopała nawet, gdyby z moich pobratymców tyle mufek, toreb, futer i bucików poszyto, co z nieszczęsnych foczek. A teraz płacz, że na wymarciu. Futra i buciki w gablotach nawet ładne nie były. A foczek zwyczajnie żal...
Na ostatnich nogach poszliśmy do Muzeum Obrony Wybrzeża. Na dzień dobry postrzelaliśmy sobie na strzelnicy wojskowej ogniem pojedynczym i ciągłym - we mnie niebywały psychopata siedzi, bo frajdę miałam ogromną :P A że jabłko od jabłoni niedaleko itp, to Młody też.
Patronem muzeum jest komandor Zbigniew Przybyszewski, którego cenzurka ukończenia szkoły oficerskiej wisi w pierwszej sali i daje niejakie pojecie o ogromie wiedzy, która sobie przyszyły komandor i jego koledzy musieli przyswoić. Dzielni to byli ludzie i większości przeżywszy niemiecka niewolę jak i wojnę skończyli po niej tragicznie. 
Potem z nosem przy gablotach obeszliśmy całą ukrytą w bunkrze ekspozycje, która do refleksji nas skłaniała. Niewesołych i zagrała na patriotycznej nucie. To zadziwiające i niepokojące, że ludzkość od wieków doskonali się głównie w co raz to wymyślniejszych i efektywniejszych - czytaj hurtowych - sposobach zabijania bliźniego swego. A ironią gorzką jest, że tym samym szlifuje w medycznych arkanach
W kwestii medykamentów i sprzętów, to piękna ekspozycję tam mają prezentującą wyposażenie szpitali polowych. Ja mam solidne zboczenie zawodowe, więc mnie cała urzekła, choć co niektórzy wzdragali się wyraźnie na widok chirurgicznych pił i wiertarek. W każdym razie bardzo zadowolona byłam, że się pokusiłam na wizytę w muzeum, bo warto było jak cholera. I nawet powrót do Władka w pociągu wypchanym do granic możliwości oraz słono przepłacony i niesmaczny obiad nie popsuł mi pełnego wrażeń dnia.
Swoją drogą, to ja bardzo współczuje - wiem, że zarobek nielichy - mieszkańcom nadmorskich kurortów. Patrzyłam na te tabuny rodaków, co to się przez Władek przewalały zarówno pieszo jaki i na czterech kółkach i często wstyd mi zwyczajnie było, że jestem jednym z tych przyjezdnych. A najbardziej wstyd i wkurw pierwszorzędny łapał mnie na hałdy śmieci przez turystów zostawiane. Pomijając wsypujące się kosze, to cały chłapowki klif zawalony był śmieciem, butelkami i zwyczajnie zasrany w promieniu pięciu najbliższych kilometrów. Powinni tam jakieś lotne brygady zorganizować, co by solidnie po kieszeniach łupały takich turystów i plażowiczów, bo większych flejtuchów, brudasów i zwykłych chamów pewnie na zabitej dechami wiosze na Zakaukaziu nie ma. Wstyd. I jeszcze to przekonanie u wielu spośród nich, że jak płaci to może idąc dalej gównianą retoryką, zesrać się w krzakach na klifie w Parku Krajobrazowym zostawiając do dekoracji kilkumetrowa girlandę z papieru toaletowego. Trochę mi zatem ten sielski i cudny obrazek urlopowy brud, chamstwo i smród psuły. 
Zabawne z kolei było, że po bladym nie opalonym ciele autochtona można było poznać w lot niemal. Miejscowi mało mają czasu na byczenie się na plaży. Odpoczywają dopiero po sezonie. Morze to dla nich to samo co dla mnie Łysica, Gołoborze, czy inny Święty Krzyż. Atrakcja żadna, bo znana od dziecka. W sumie dobrym patentem na wypoczynek była by zamiana domów. I tak w "moje" Góry Świętokrzyskie mógłby przyjechać Kaszub, a ja na Kaszuby :) Ot wymiana turystyczna :)
Z żalem  do domu wracałam i tęsknotą za kolejnym razem. Tym bardziej dostrzegając szkaradę własnego miejsca zamieszkania, bo miasteczko młode i paskudne dość tą szpetotą jednaką dla wszystkich miasteczek sypialni, co to rozwinęły się w czasach powojennych dzięki prężnemu przemysłowi, a obecnie gospodarczo leżą i kwiczą, bo syndyk po Okrągłym Stole hulał, aż wióry leciały. I przykro bo człek od smarka tu żyje, ale nie tylko estetyki ale i duszy temu miejscu brak, a i historia lokalna nie tylko uroku, ale chwały i chluby nie dodaje. Z małymi wyjątkami.





Rozewie


Z tych foczek mufek niet.


Jeden z bunkrów na Helu.



Natural born killer ;) 







Nasłuch ;)... W trakcie bezcenne stwierdzenie Młodego : "mamo nie bedę ci robił więcej zdjęć, bo wygladasz jak solara " :P 






Nasi dzielni piloci.


Plakaty filmowe.



Medykamenty.


Pomoc teoretyczna.


Łączność.


Cenzurka.


Hel.



Smutna przestroga dla brudasów.



Pozdrawiam. 


31 komentarzy:

  1. No to wrażeń cała moc. Z jednym trzeba się zgodzić - Polska to piękny kraj, ale "Poland by night" to już czysty horror. Wystarczy zjechać z głównych dróg - czego nie polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zjeżdżałam ;) A poza tym ja już teraz by night to głównie smacznie śpię ;) Ale że horror wierzę na słowo :)

      Usuń
  2. O... to Ty też musisz jechać nad Bałtyk przez cały kraj? witaj w klubie! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie przez cały :) Ale nie narzekam. Jak popatrzyłam na te cudne krasule, co to na Mazurach pasły się stadami, to aż mi paszcza pokraśniała z zadowolenia, bo bardzo dawno taki krasul i w takich ilościach pasących się nie widziałam :) i upraw trochę. Jak w PGR- ach prawie. Dziwi mnie, że w moim regionie tak kiepsko na tych poletkach. Nawet kur nie trzymają, bo się nie chce, bo obowiązek. Ale że jaja i nabiał sklepowy be, to narzekają.

      Usuń
  3. A swoja drogą... mogłabym swobodnie uchodzić za nadmorskiego autochtona - nienawidzę słońca i opalania! Na plażę przychodzę, rzucam na piasek ubrania i ręcznik, włażę do wody, przebywam w niej od 5 do 7 godzin, wyłażę, narzucam ręcznik na siebie - i wracam. Tą samą metodą działa moje dziecko. Jesteśmy nie tylko jak kserokopie, ale i upodobania mamy takie same.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się lubię słoneczko, a opalanie czynnie. Piłka, spacery itp. Nie potrafię ciurkiem na plaży leżeć. Za to w wodzie mogła bym się moczyć jak flądra ;) Tym bardziej morskiej.

      Usuń
  4. Najbardziej nie lubię powrotów, tego zetknięcia się z szarością małego miasteczka, z tłumami zmęczonych ludzi. Pozostają wspomnienia. Polska jest piękna, tylko tak mało doceniamy to co mamy. Ważne, że wypoczełaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez nie lubię. Najchętniej została bym tam na stałe, ale wtedy pewnie i upragnione morze nabrało by odcieni szarości, spowszedniało.
      Odpocząć odpoczęłam, ale tym bardziej nie chce mi się do arbaita wracać :(

      Usuń
  5. No aż u mnie było czuć zapach smażonych ryb i smak gofrów. Bardzo plastycznie, wręcz sensorycznie wszystko opisałaś.
    Słońce i wakacje Ci służą:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano nie da się ukryć. Zrestartowałm się całkiem przyzwoicie ;)

      Usuń
  6. To Ty w moich rejonach byłaś! Na Jarmarku zawsze są tłumy, nie ma bata. A co do śmieci pozostawionych przez turystów, fajnie się słucha, jak co niektórzy narzekają, że w Polsce brudne plaże, śmieci pełno. Tylko ja się pytam, kto te śmieci zostawia? Autochtoni? Żeby pozbyć się turystów (i zarobku wyczekanego przez cały rok?)
    Super, że miałaś ładną pogodę i mogłaś spokojnie odpocząć. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano w Twoich :) Pięknie tam macie, ale tych tabunów Hunów, to wam serdecznie współczuje. Patrząc na zapchany dworzec, pociągi i ulice we Władku zastanawiałam się jak wy to dwumiesięczne piekło jesteście w stanie przetrwać. nawet wizja zarobu nie działa w tym wypadku ożywczo ;)

      Usuń
  7. Cieszę się że podobało Ci się nad morzem. Cieszę się,że wypoczęłaś i wróciłaś do nas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez się bardzo cieszę, bo nieskromnie mówiąc w pełni zasłużyłam na pobyczenie się solidne, co by w pełni sił fizycznych i twórczych wrócić ;)

      Usuń
  8. Lechu08:02

    Alez to stara jak swiat prawda : Polska jest piekna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że niedoceniana. I tak nasi dzielni krajanie wolą twierdzić, że są europejczykami, bo Polakiem najwyraźniej jest wstyd być, a nasz kraj przeca na Sachalinie gdzieś leży, a nie w Europie.

      Usuń
  9. Ty wróciłaś, fajnie że wypoczęta i z tyloma wrażeniami :), a ja wyjeżdżam. Tak z głupia frant, decyzja w godzinę i wykupiłam last minute. Jadę , a raczej lecę odpocząć od upałów do... Afryki
    Pozdrawiam wakacyjnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Decyzje ad hoc są najlepsze i zabawa też. Zazdroszczę Tobie tej Afryki okropnie. Baw się cudnie i zdjec narób, cobyśmy mogli po podziwiać, po achać i pozazdrościć :)

      Usuń
  10. To niemożliwe !!!!!!! Drugi komentarz mi zżarlo. Nie mam juz sił trzeciego pisać. W każdym razie było tam o twoim nadobnym licu :) o sentymencie do morza i chamach- turystach :) buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, o co kaman, bo ustawień nie zmieniałam. Może to jakieś kłopoty na blogspot. Szkoda, że powywalało grrr :(

      Usuń
  11. Podpisuję się pod tytułem postu:)
    Mamy czym się chwalić i z czego być dumni. Na przykład polskie plaże - piaszczyste i szerokie. Nie to co kamienie w Chorwacji;)
    Oprócz tego, że mamy świetną przyrodę, to łatwiej też podróżować po całej Polsce. Szybsze pociągi, autostrady, czerwone, tanie autokary itd.
    Fajnie, że odpoczęłaś i pozwiedzałaś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że mamy się czym pochwalić. Dlatego irytuje mnie, że wciąż jeszcze pokutuje przekonanie wśród wielu Polaków, że nasz kraj to turystyczne zadupie. Ja rozumiem, że nie wszyscy lubią piesze wędrówki i generalnie aktyny wypoczynek, ale poleżeć bykiem też jest gdzie.

      Usuń
  12. Wiele lat temu napisałam na Onecie post pod podobnym tytułem. Wydaje mi się, że już przestaniesz narzekać, jak to w Polsce jest źle, bo jeśli jest źle, to przez takich flejtuchów i nierobów, o których wspomniałaś.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że to nie jest takie proste. Niemal jak w szachach, tam białe tam czarne, a wszystkie pola kwadratowe ;) Wtedy nie było by powodów, do wdziewania zbyt często różowych okularów, również :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  13. Anna zjadło mi komentarz!!!
    Uwielbiam te okolice, jeździłam tam bardzo często i dodam tylko, że pewnie drogi tak samo wąskie a dojazd urozmaicony korkami...
    Pozdrawiam
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  14. Kolejny koment mi zjadło!!!
    Mogliby poszerzyć dojazd i polskie drogi, aby turyści nie stali godzinami w korkach...
    Uwielbiam te okolice... Hel odwiedzany kilkakrotnie i piękna plaża
    Pozdrawiam
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehhh nawet jak by poszerzyli, to by pewnie stali, bo się w sezonie połowa kraju na Wybrzeże rzuca ;).
      A z tymi komentami, to pojęcia nie mam co się popsuło :(

      Usuń
  15. Dobrze ,że jesteś , brakowało Cię na forach. Wypoczynek zaliczony. Ja powiem ,że dwa razy odwoziłem córkę z wnukami na te miejsca i za nic nie chciałbym sie tam znaleźć na wypoczynek. Te tabuny ludzi mi nie odpowiadają. Ale to mnie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Mnie też tabuny ludzi męczą. Dlatego na wypoczynek wybrałam się w miejsce gdzie tabunów znacznie mniej. W każdym razie w porównaniu z takim Władysławowem. A najcudniej było w okolicach Rozewia, gdzie dno morza kamieniste i plaza puściusieńka. Wtedy człowiek może się poczuć jak ta lala na dziobie Tytanika ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Pogody i wspomnień Ci bardzo zazdroszczę! Zdjęcia super!
    I jaki ty moja droga masz świetny fryz!

    OdpowiedzUsuń
  18. Dziękuję :)
    A fryz jak fryz. Nie kazdemu się podoba, ale to już nie mój problem ;) Ja się wnim czuje jak w sam raz :)

    OdpowiedzUsuń