Nałogiem i pomyłką jest postrzeganie świata jako zlepka materii.

sobota, 24 maja 2014

Non - fiction. Historia w kolorze.





Pogoda piękna, a ja poległam na dwa dni dzięki klimatyzacji. Od leżenia prawie odcisków dostałam. Przeczytałam dzięki temu szybciutko książkę " Dziewczyny z Powstania", jak i wyrwałam do kina na "Powstanie Warszawskie".
Najpewniej gdyby nie to, że film zmontowano z autentycznych kronik powstańczych nie wybrała bym się. Tyle już o Powstaniu było martyrologicznych, fabularnych laurek, że i koło kolejnej przeszła bym zapewne obojętnie, ale nie koło żywej historii - skądinąd słowo "żywa" jest dość makabryczne w tym kontekście.
Na seans - w moim miasteczku premierowy tego dnia - przyszła garstka osób. Głównie starsi ludzie, trochę młodzieży. Wiem, że temat Powstania jest jak stara, rozdrapywana bez końca rana, która ciągle jątrzy i boli, ale spodziewałam się większej frekwencji. 


niedziela, 18 maja 2014

Rzeźnik Praw Obywatelskich.



Zamoyski słuszność miał mawiając że " takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie ".  Były by chłop padł trupem dziś zaraz po zmartwychwstawaniu, gdyby ujrzał jak edukacja publiczna, której gorącym był orędownikiem nie tylko dzieli obywateli, ale i ogłupia na prikaz rządu, co nierządem stoi.
I tak rzecznik praw obywatelskich uskutecznia relatywizm powołując się na na Europejski Trybunał Praw Człowieka, którego wyrokiem w Niemczech i Danii ograniczono wpływ rodziców na edukację dzieci, do weekendów. Widać dziecko i rodzic, to nie człowiek, a rzecznik nasz chroni prawa, ale nie obywatela. Ba, nawet nie Polaka, bo odwoływanie się do wyroku Trybunału godzi w konstytucję:

Art. 48. Zasada ochrony władzy rodzicielskiej
1. Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania.
2. Ograniczenie lub pozbawienie praw rodzicielskich może nastąpić tylko w przypadkach określonych w ustawie i tylko na podstawie prawomocnego orzeczenia sądu.


sobota, 10 maja 2014

Klincz.



Jakiś mnie marazm tygodniowy dopadł, stąd wagary. Na szczęście samopoczucie zwyżkuje, wraz z przecierającym się słoneczkiem. Choć nijak wybaczyć mu nie potrafię, że najjaśniej i najchętniej świeci, gdy ja w arbaicie. Generalnie zepsułam się ciut i wypadałam z tygodniowego rytmu i jak pijany tancerz gubię kroki. 
Sama na siebie się pozłościłam nie tyle za lenistwo co brak ogarnięcia, bo czasem tak jest że wszytko przecieka przez palce i człek durnieje. Trudno. Dziś będzie więc przysłowiowe szydło, mydło i powidło, jako że zagubiona wena może i gdzieś skrzypi cichutko, ale złapać jak ten ciągle goniony króliczek i ujarzmić się nie da. Może to i lepiej, bo taki ujarzmiony i oswojony zwierz staje się wtórny, a efekt mizerny ;)