Nałogiem i pomyłką jest postrzeganie świata jako zlepka materii.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Co wspólnego ma propaganda z obiektywizmem i prawdą ...



NIC....
Kolejny raz emocje rzuciły mnie przed klawiaturę. Tym razem mniej radosne.
Zawitawszy po arbaicie w progi moich czertach ścian i odsapnąwszy kapkę rzuciłam się do biegania na orbitreku, a że w galopie lubię zerkać na znielubione z reguły tv ( jak nie zerkam na tv, to zerkam na zegarek i się cwał dłuży ) wyzerkałam reklamę, od której dostałam nagłej cholery. No bo jak inaczej, kiedy naocznie człowiek widzi, jak prostacko idiotę z niego usiłują robić kręcąc reklamowe paszkwile?

niedziela, 25 sierpnia 2013

Strach sprzedaje wszystko.



Strach jest najwartościowszym produktem we wszechświecie. W każdym razie na Ziemi. Dlaczego? Odwiedź jest prostsza niż przysłowiowa konstrukcja cepa: ano dlatego, że na strachu bazuje nie tylko cały biznes, ale i ludzka egzystencja w stopniu indywidualnym jak i globalnym.
Wystarczy włączyć telewizor, radio, internet...
Boimy się śmierci, starości, chorób. Odczuwamy strach przed samotnością, biedą porażką. Boimy się własnych kompleksów. Wszystkie te przypadłości prawdziwe, czy wydumane - rozdmuchane ekonomicznie - w oczekiwaniu na zysk, leczymy w jednym zanany nam sposób: nabywając. W obecnych czasach strach sprzedaje się najlepiej w całej historii ludzkości. Nie ma lęku, na który nie było by remedium. Przynajmniej w teorii. Co więcej ciągle tworzy się nowe strachy i fobie. Business is business.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

"Kiedyś będziemy szczęśliwi".



Nie sądziłam, że w takim galopie zasiądę i napiszę kolejnego posta na blogu, ale niezwykle pozytywnie zagrał mi na emocjach amatorski film Daniela Furmańczyka: "Kiedyś będziemy szczęśliwi". Chłopak jest młody, wychowywany przez babcię. Najwyraźniej matce odebrano prawa rodzicielskie. Babcia, kobieta silna, niezwykła i najzwyczajniej w świecie urocza (tak, jak najbardziej można być uroczym po pięćdziesiątce, sześćdziesiątce nawet :P ) Niczym dobrotliwy ojciec chrzestny trzyma żelazną ręka wnuka, a na koniec mówi mu rzeczy zdało by się oczywiste dla dzieci kochanych, ale nie koniecznie tych porzucanych.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Między wójtem a plebanem dobrze jest - rządzi pieniądz, rządzi ksiądz.



Najpewniej złe mnie podkusiło ;), by napisać, że źle się dzieje w jednym z miasteczek świętokrzyskich gdzie wójt i pleban jednogłośnie i na amen puszczą niedługo mieszkańców w przysłowiowych skarpetkach, ku pokrzepieniu własnej kiesy i powiększeniu lokalnych kościelnych latyfundiów.
Od momentu objęcia prezydentury przez obecnego prezydenta miasto było wpędzane w niebotyczne długi i w tym momencie jest o ile nie najbardziej zadłużonym miastem w kraju, to jednym z tych o dziurze w budżecie wielkości Rowu Mariańskiego. I tak szpital ledwo dyszy, a pracownicy państwowej służby zdrowia jaki i oświaty nie otrzymują pensji na czas i w ratach, gdy tymczasem prezydent podniósł larum i veto gdy uchwalono ( i słusznie) postulat o obcięcie mu poborów o trzy tysiące złotych.
Tajemnicą poliszynela jest, że prezydent to totumfacki lokalnego prałata obrastającego w piórka i fortunę dzięki kamaryli z prezydentem i miedzy innymi  lewym przetargom. W ten wór bez dna wtopiono niemal każdą budżetową złotówkę, którą wtopić się dało bez nadmiernej wtopy.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Jak "dostać mordy" i nie zwariować ;)



Dzień kolejny objęta niemal przymusem spędzę czas w domu. Przynajmniej do póki upał nie zelży.

Na ten wydumany bardziej niż rzeczywisty przymus złożyło się pierwsze w życiu zwolnienie lekarskie z pracy z powodu, że tak to ujmę niedyspozycji. W efekcie wypadku rowerowego, którego sama nie uskuteczniłam nabawiałam się mordy :) Otóż to. Żadne inne stwierdzenie nie jest adekwatne i równie obrazowe do stanu rzeczy. Quasimodo bezsprzecznie został w tym momencie zdetronizowany. Podobnie jak Gołota po Lewisie czy innym Tysonie.

czwartek, 1 sierpnia 2013

" Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą..."



Kilkanaście minut temu zawył buczek. Syrena równo o 17 - tej oznajmiała godzinę "W". Gdyby nie jej dźwięk zapomniała bym, że to dziś - ot błogi i bezpieczny marazm codzienności.
Z perspektywy czasu i pokolenia, które wojnę widziało jedynie na srebrnym ekranie jest to wyłącznie symbol. Coś o czym możemy pamiętać, ale nie musimy. Abstrakcja. Tyle tylko, że dźwięk ten mnie samą wprawia w bolesną nostalgię. O ile w obecnych czasach na Powstaniu robi się biznes, tudzież kreuje animozję, o tyle ludziom, którzy doświadczyli tego piekła należy się zasłużona pamięć i nieśmiertelna minuta ciszy. 
Należało by na bok odłożyć dywagacje o moralności lub jej braku w tym zrywie. O słuszności Powstania lub jej niedostatku. I w końcu o słowiańskiej duszy niepokornej, która w polaku jest jak granat odłamkowy. Tej, która każe porywać się, składać w ofierze i odradzać jak przysłowiowy feniks z popiołów. Duszy sarmaty na zagrodzie, przed którym drżeli sąsiedzi drwiąc, że gwałtownik i szaleniec z tych co to z szablą na czołgi. Gdzie drwina i szyderstwo strachem było podszyte. Należało by...